No to zaczęło się. W moje życie znów od wczoraj weszło slow carb. Dlaczego? Bo to jest coś co mi dwa lata temu dobrze wyszło, bo nie miałam po tym jojo, bo da się na tym przeżyć, po kilku dniach nawet wchodzi się na poziom oswojenia i przyzwyczajenia. Jak dla mnie ok. Ćwiczenia...hhmmmm.... może za chwilę. Szukam znów debilnego wytłumaczenia, ale wiem, ze mnie to nie ominie, ale jeszcze mam naukę, pracy w cholerę, a to kolano. Dobra, za chwilę, jak dieta zacznie wyhamowywać. Do tej pory plank od minuty codziennie w górę. Założenie minimalnej skutecznej dawki (rówież Tim Ferris), a uwierzcie, deska codziennie rano i wieczorem, powyżej 3 minuty to poważna sprawa Założenie: 3 miesiące po 6 kg na miesiąc. Rozsądne? myślę, że tak. Wykonalne na tej diecie jak najbardziej. rozmraża się więc pierś z kurczaka, żebym nie musiała czekać jak wrócę. Jadę z córką na wystawę klocków lego do Katowic, no i połazić po sklepach, a co! Dzień kobiet w końcu.!
grupciaa
9 marca 2015, 09:11powinnam ciebie wziąć za przykład gadasz sensownie