Dziś dzien ważenia. Po dwóch tygodniach pięknego spadku, dzisiaj zonk. Waga identyczna jak przed tygodniem. Na razie sie nie załamuję, bo widzę, że ciało mi się zmienia, więc spokojnie czekam na ciąg dalszy.
Wczoraj byłam cały dzień w podróży i nie miałam możliwości zachować planu posiłków. Zjadłam więc jakies kanapki w pospiechu i kiedy dzisiaj wróciłam do dietki poczułam ulgę.:) Wczorajsze jedzenie było koszmarne i obciążające żołądek. Żle się czułam, bolała mnie głowa. Strasznie sie cieszę, że tak szybko przyzwyczaiłam się do dietetycznego jedzonka :)
Pomimo szarugi i deszczu zycze Wam pogodnego dnia:)
chantall
10 września 2010, 12:13osiągniesz cel.Rower treningowy to będą najlepiej wydane pieniądze, zobaczysz, w sam raz na jesienne wieczory.Skóra bliższa ciału niż sukienka...........inwestycja w siebie.Mamy podobne wymiary i cel.Będę zaglądać pozdrawiam.
OlgaWeganka
9 września 2010, 21:13Bardzo dziękuję za serdeczny komentarz. Do tej pory powstrzymywałam się przed zakupieniem diety Vitalii bo po pierwsze nienawidzę być niewolnicą jadłospisu, po drugie byłam pewna, że niemożliwe aby pomyśleli o weganach. Nie chciałabym zmarnować pieniędzy. Ale chyba z ciekawości sprawdzę... Trzymaj się ciepło na swojej diecie. Powodzenia.
zoykaa
9 września 2010, 10:20Droga Mamo dwoch chlopakow:)dziekuje slicznie za cieple slowa:)bardzo mile:)zapraszam czesciej do siebie, a i ja bede cie odwiedzac:)jak ja to mowie-glowa do gory, cycki do przodu, a kilogramy w dol!:)milego dnia