W sumie to chyba nikt tego i tak nie przeczyta, ale napiszę sobie, co tam, choćby dla siebie...
Pogoda piękna, słońce świeci a ja mam nastój niestety typowo jesienny...
waga... znów w górę. 66,2. Dlaczego? nie wiem.
Nie było wczoraj aktywności fizycznej, chyba, że zaliczę bieganie po sklepach w celu nabycia "czaderskiej" czapki dla nastolatka. A nie jest to prosta sprawa, mamy nastolatków pewnie wiedzą o czym piszę.
Jedzeniowo grzecznie.
Ciemne pieczywko z nabiałem, sałatka z surimi, na obiad kurczak z warzywami i ryż. 2x błonnik witalny, 3x zioła mnicha i 2,5 l wody mineralnej+ 2 herbaty zielone.
Brakuje mi chęci do życia, samotność mnie przytłacza. Praca, dom obowiązki, rutyna. Potrzebuję jakiejś zmiany w życiu... chęci mam, ale wiem, że same chęci nie wystarczą... działania spełzają na niczym... za długo jestem już w tym stanie...
dotek86
2 października 2013, 18:26Kochana od dawna zastanawiałam się co u Ciebie:) co prawda dawno mnie tu nie było ale staram się co jakis czas zaglądać :) powiem Ci że mam podobnie tylko że mnie dobija to nieustannie siedzenie w domu i braku perspektyw na prace bo jestem małodyspozycyjna:( a co do odchudzania to i u mnie totalna klapa :(
MariaMagdalena1974
2 października 2013, 15:39Przeczytalam;)Skarbie sprobuj poszperac myslami co dawniej robilo Ci frajde co lubialas robic...moze przy okazji zakupu czapki...upolujesz cos dla siebie na poprawe humorku;)Trzymaj sie cieplutko!!! PS:ja tez mam takie dni i mysle ze kazda z nas...glowa do gory!!!!
WielkaPanda
2 października 2013, 14:27Ja przeczytałam:) Kochana, chyba brakuje ci w życiu odrobiny szaleństwa. Ja też mam jesienny humor...