Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dieta trwa:)


Dzień niemalże jak z Dukana, choć nie był to zabieg zamierzony.
Śniadanie: dwie kromki chleba żytniego z białym serkiem i pomidorem (270kcal)
II Śniadanie: półtora szklanki kefiru (210kcal)
Obiad i kolacja: kotlet a la schabowy, z tym że zamiast schabu była pierś z kurczaka, a zamiast mąki i bułki otręby pszenne (w sumie 610kcal)
Oprócz tego nadal piję swoje magiczne mikstury na oczyszczanie nerek i tarczycy (dzienna dawka energetyczna to jakieś 100kcal)
W sumie 1200kcal, czyli bardzo ładnie:)

Wartości odżywczych nie liczyłam... Muszę się najpierw oswoić z myślą, że mam zamiar to robić;)

Ruch? Oj ruch był - palcami po klawiaturze. Jako że jestem słodka, miła, kochana i urocza postanowiłam pomóc ojcu w napisaniu artykułów. Gonią go jakieś terminy, więc niech lepiej robi coś dla pieniędzy, a nie dla prestiżu;). I tym sposobem wiem już wszystko o roślinach biurowych, a teraz się doszkalam z zakresu zanieczyszczeń emitowanych przez sprzęty biurowe;)