Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tuturutu


Taaaaaak... no więc z tą Chodakowską nie bardzo mi wyszło. Parę razy ją ćwiczyłam... ale  tylko w pierwszym tygodniu udało mi się wyrobić normę, czyli 4 razy w tygodniu (w sumie 3 mnie w pełni zadowoli). 
Tak, to jest, kiedy człowiek wraca późno, zmęczony ze szkoły i musi się uczyć na następne sprawdziany... po prostu ciężko mi znaleźć czas.

Ale, ale, ale! To nie jest tak, że sie obijałam przez ten czas. Otóż, 3 tyg temu postanowiłam chodzić na basen.... uwaaaagaaaa... PRZED szkołą... na 6:30. I tak sobie ogólnie od tego postanowienia chodzę na ten basen 4 razy w tygodniu: 3 razy przed lekcjami i raz w niedzielę. Jedyny minus jest taki, że aby zdążyć do szkoły, nie mogę pływać zbyt długo. Jednak ustanowiłam sobie limit minimum 30 basenów, nawet jeśli mam to przypłacić spóźnieniem. Za to w niedzielę pływam dłużej i zazwyczaj robie 50 długości. Ale zamierzam to wkrótce zwiększyć... gdy tylko moja kondycja ulegnie poprawie ;)

Nie myślcie też że Chodakowska poszła w odstawkę. Wczoraj się zmusiłam to Turbo Spalania i jest git. Dzisiaj byłam na basanie (zastanawiam się czy nie zacząć chodzić codziennie, jednak musiałabym kupić drugi strój, bo na jednym długo nie pociągnę) i jutro też się wybieram ^^. 

Dzięki temu porannemu pływaniu dokonałam niesamowitego odkrycia... a mianowicie, że dużo łatwiej (przynajmniej w moim przypadku) jest się zmotywować rano, zwlec tyłek z łóżka troszkę wcześniej i pojechać na basen, niż wybrać się na ów basen (lub zabrać za jakiekolwiek inne cwiczenia) po południu, kiedy człowiek jest zmęczony po całym dniu pracy. Serio. Samo wstawanie nie jest takie łatwe, ale jak człowiek się już zwlecze to jakoś jest. Boję się tylko co będzie zimą, jak będzie długa noc i prawie wgl nie będe widywać się ze słońcem (naprawdę, wyjeżdżam do szkoły-ciemno, wracam ze szkoły-ciemno). Zimą zawsze trudniej mi wstać (witamina D, endorfiny i te sprawy).

Tak więc przez ostatni miesiąc nie obijałam się. Nawet chodzę systematycznie na wf, co w zeszłym roku mi nie wyszło ;) No i jakieś tam efekty są. 

Uwaaagaaaa:
-2 kg
-8 cm w obwodzie
nie wiem czy to dużo, czy mało, ale chyba wydaje się nie najgorzej, nie?
Ehhhh.... jednak chciałabym, żeby to szło trochę szybciej , ale kto by nie chciał? xD

Kolejnym sukcesem jest to, że ograniczyłam spożycie czekolady! Jem ją naprawdę sporadycznie i w niewielkich ilościach. Od początku września zdarzyło mi się może ok 4 razy zjeść troche czekolady. Niestety wciąż nie potrafię ograniczyć mojego ulubionego napoju gazowanego - PEPSI. No, ale nie można rzucić wszystkiego naraz, bo potem prędzej czy później rzuce się na to wszytko jak zgłodniały pies i cały plan szlag trafi, prawda? I tak jestem zadziwiona moją silną wolą... okazuje się, że jakaś tam jest!

 
  • Lilly078

    Lilly078

    15 października 2013, 22:07

    2 kg to bardzo ładnie :) i świetny z porannym codzeniem na basem :D! Raz że ruch, dwa że troszkę się człowiek rozbudzi w wodzie przed dalszą cześcią dnia :).

  • Mileczna

    Mileczna

    15 października 2013, 21:41

    i czy może być lepszy początek dnia niż godzinka basenu! super sprawa...ja zazdroszczę :))) dziś na popołudniowym bieganiu spotkałam kumpla z pracy ,szedł z dziewczyna i hambaksem w łapie - i krzyczy za mną ,że on tez powinien biegać ,a żre to świństwo...uśmiechnęłam się tylko i pobiegłam dalej - uczucie bezcenne :)