O peelingu z kawy czytałam na Vitalii w kilku pamiętnikach. Dziś spróbowałam po raz pierwszy. Jako że jestem kawoszem i piję conajmniej jedną kawę dziennie z kawiarki ciśnieniowej, mam minimum zawsze jeden brykiet zużytych kawowych fusów w formie brykietu. Brykiet przełożyłam do miseczki, dosypałam 2 łyżeczki cukru, dodałam łyżkę cynamonu dla zapachu i podlałam odrobiną oliwki mojego niemowlaka. Zamieszałam i takim odrobinę wilgotnym proszkiem natarłam nogi, pośladki, brzuch i talię oraz ramiona. Piersi oszczędziłam, żeby mi potem mój syn nie odmówił wyssania z nich mleczka
Skóra zrobiła się wyraźnie gładka i miękka jak tylko spłukałam mieszankę i wytarłam się ręcznikiem.
Następnie, jak co dzień, użyłam balsamu wyszczuplającego Eveline - tego czerwonego, rozgrzewającego. Byłam rozgrzana kąpielą, po złuszczeniu naskórka peelingiem, więc doznania były niesamowite!.. Ledwo wytrzymałam gorące pieczenie miałam nawet małe dreszcze i na skórze pojawił się pot, jakbym się zmęczyła jakimś treningiem. Trochę to trwało, zanim efekt rozgrzewający z nieznośnego stał się przyjemny. Przez te paręnaście minut wmawiałam sobie, że ten piekielny ogień spala właśnie w tej chwili tkankę tłuszczową
I ta myśl pozwoliła mi przetrwać
Nejtiri
17 lutego 2013, 23:56Re: Dziękuję.. szkoda tylko, że zrozumienie tego zajęło mi tyle lat.. ale lepiej późno, niż wcale! :) // Peeling kawowy też czasem robię (też z cynamonem - cynamon również pomaga zwalczać tkankę tłuszczową) i bardzo polecam. ;) Evelin też używam, ale zielonego, chłodzącego - ale po peelingu (lub masażu szorstką rękawicą pod prysznicem) piecze chyba tak samo... właśnie siedzę i się chłodzę ;) Pozdrawiam i zyczę miłej nocki! :)
KarOlAa19
17 lutego 2013, 20:32Muszę spróbować, bo brzmi ciekawie:)
megiagnes
17 lutego 2013, 20:31też tak mam a peeling wypróbuje jak mi się skończy kupiony ;D