Święta w domu. Leniwe, bez wyjazdów do rodziny, bez napinania się. Takie z odpoczywaniem i wspólnym gadaniem. Odpowiednie dla mnie. Od rana cieszę się obecnością A. Trochę sprzątamy, jakieś ostatnie zakupy, moje wypieki. W domu pachnie.
Upiekłam ciasteczka owsiane z bakaliami i ... wszystkie zjedliśmy za jednym zamachem Wymyśliłam więc bułeczki drożdżowe. Z mlekiem sojowym, bo mój syn uczuleniowiec nie trawi laktozy. Na mące pszennej razowej dla zdrowia i ze stewią zamiast cukru (zaczyn ruszał się na miodzie). Moja babcia nie rozpoznała by w nich drożdżowego ciasta po tych modyfikacjach , ale efekt był bardzo ok A. był zachwycony
Święta w domu to wygoda, bo nie ma tych wszystkich rzeczy, których nie jem, typu majonez, ciężkie sałatki, tłuste mięsa. Gotuję zgodnie z moimi zasadami, czyli jest ogólnie dietetycznie. Tyle że więcej niż zwykle. No i trudno. Mam jakieś wewnętrzne przyzwolenie na te większe ilości, co mi się odbije na wadze na pewno. Ale i na to jestem gotowa. Tak wybieram.
Zastanawia mnie ta granica, do której doszłam. Waga sprzed ciąży. Nie mogę wyjść poza ten poziom, jakby gdzieś mój organizm zaprogramował się na 58 kg. A przecież z pierwszym dzieckiem byłam szczuplejsza. Czy to wiek to sprawił? Jestem 3 lata starsza, to niby niewiele... Wiem, że muszę się bardziej postarać. Bardziej pracować. Wydrukowałam dziś sobie moje zdjęcie sprzed 3 lat, ze starszym synkiem - wtedy niemowlakiem. Na tym zdjęciu jestem pięknie szczupła. Chciałabym znów taka być.