A dziś taki dzień z gatunku nieudanych. Od rana mi nie idzie. Po śniadaniu byłam głodna, więc w porze drugiego śniadania zjadłam to, co przewidziałam na obiad. W porze obiadu zaserwowałam sobie sushi - moje ulubione maki. Te lubię najbardziej
Generalnie nie wyszło mi dziś jedzenie.
Na wadze ładny constans, ale już mogłyby te cyferki się zamienić kolejnością. Zamiast 55,4 wolałabym zobaczyć 54,5
Zauważyłam, że u mnie jedzenie łączy się też z relaksem. W piątek, po całym tygodniu pracy oraz w weekendy zazwyczaj jem za dużo i zbyt kalorycznie. I jest to spowodowane jakimś wewnętrznym przyzwoleniem na nadmierne jedzenie. A to przyzwolenie bierze się z potrzeby odsapnięcia, odpoczynku, relaksu. I wtedy jem za dużo, tak jak dziś.
A przecież przez wypychanie mojego żołądka nie odpoczywam! Jakiś mam zakodowany zły schemat działania. Jakiś nawyk w sobie odkryłam, który jest dysfunkcyjny. Wolałabym inaczej działać - tak żeby rzeczywiście spełnić moją potrzebę odpoczynku i żeby jednocześnie nie niweczyć starań o szczupłą sylwetkę.
Chcę zawalczyć o 52 kg!!!!!!!
sloneczko1990
16 czerwca 2013, 09:27Świetnie Ci idzie to odchudzanie. A z jedzeniem w weekendy to na prawdę ciężka sprawa. Musisz znaleźć siłę, żeby walczyć ze swoim podjadaniem i zmniejszyć wagę. Życzę powodzenia i wytrwałości :)
chimera27
14 czerwca 2013, 21:50Gratulację 36, ja też chcę :)