Zawaliłam na całej linii. Miałam niby plan, miałam chudnąć- nawet zaczęło mi się to udawać, ale potem coś pękło. Wszystko wkoło zaczęło się walić, ciągle coś przeszkadzało w sensownym odżywianiu, w sporcie itd. Nerwy, nerwy, nerwy....a co za tym idzie byle co jadłam, źle trawiłam- wszystko poszło w tłuszcz. Zamiast schudnąć- przytyłam.
W poniedziałek, środę, piątek byłam na fitnessie. W sobotę i dzisiaj byłam na kinach. Czyli zaliczone dwa razy po 9 km.
Jutro rano też idę na fitness. Muszę tylko uspokoić nerwy i zacząć myśleć co i kiedy jeść. Powinnam zapomnieć o lodach, mrożonej kawie z syropem i bitą śmietaną. To chyba moi ostatni winowajcy mojego wzrostu wagi.
Spokój, spokój, spokój....to jest to co mi potrzeba....tylko jak go odzyskać????
AgaSz75
8 czerwca 2015, 21:49Jak Kawa tylko z mlekiem 2% i bez cukru nie mówiąc juz o syropie:) zero lodów zamiast tego jogurt naturalny z dżemem albo miodem, ktory liczysz jako jeden z pięciu posiłków. Dasz radę! Nie poddawaj sie!
Ankrzys
7 czerwca 2015, 21:28Dzięki. Muszę dostać jakiegoś kopa, jakiejś dodatkowej energii do działania
saga86
7 czerwca 2015, 20:48Bardzo Cię rozumiem też jestem na etapie ogromnej złości na siebie, ale nie możemy się poddawać, bo jak nie teraz to kiedy ? Trzymam kciuki za Twoje pozbieranie się i powrót do diety :)