Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dziś przyszłam do pracy na piętach...


Dziś rano przyszłam do pracy na piętach. W tym tygodniu trening Vitalii wszedł w jakąś agresywną fazę i po dwóch dniach moje łydki błagają o litość. Na myśl o dzisiejszej czterdziestominutowej pogawędce z bieżnią boli mnie już wszystko.

Ale są też plusy. Przykładam się do rozciągania, zwłaszcza tych nieszczęsnych łydek,  i dzięki temu czuję się jakaś bardziej sprawna i (może to głupio zabrzmi) elastyczna. Dlatego nie mam zamiaru zarzucać treningów, nawet jeśli skończy mi się abonament. Jest tylko jeden problem. Skąd wziąć na to czas? Wczoraj do ćwiczeń zabrałam się o 20:30, jak już położyłam Maluchy spać. Skończyłam dobrze po 22. Może powinnam przerzucić się na jakiś krótszy, ale bardziej intensywny trening?
  • zielonafinezja

    zielonafinezja

    21 marca 2013, 12:05

    To zależy jeśli chcesz "zbudować mięśnie" no troche czasu trzeba poświęcić a to na pośladki a to to a jeśli strikte spalić tłuszczyk może ostre kardio 30 minutowe albo jakiś interwał 30 minutowy. No szkoda że nie wystarczy 15 minut ćw wtedy by było lepiej zorganizować się :)

  • grubas002

    grubas002

    21 marca 2013, 08:07

    niedługo łydki przestaną boleć, wiem co mówie, też tak miałam :)