Najpierw powoli jak żółw ociężale
Ruszyła maszyna po szynach ospale.
Wreeszcieee... Po trzech tygodniach zamrożenia, wreszcie moja waga ruszyla w dól. Niewiele, nie powiem, tylko 0.4kg, ale to zawsze coś.
Podczas tego okresu wiele razy miałam chęć rzucić to wszystko w kąt, szlag mnie trafiał, kiedy po tygodniu pracy i wyrzeczeń ciągle widziałam ten sam wynik. Strasznie mnie to demotywowało. A teraz w końcu upragniony spadek! Dodało mi to nowych sił i znów czuję się "na fali". Znów wierzę, że mogę przenosić góry, a moja upragniona waga nie jest jakimś odległym marzeniem, ale prawdziwym, możliwym do osiągnięcia celem. Do którego pewnego dnia dotrę. Na pewno!
zielonafinezja
22 kwietnia 2013, 15:30Wiem co czujesz to flustrujace jak od miesiaca wskazówka ni drgnie ;/ ja wole już tak ślamazarnie a żebym to rzuciła wszystko w pizzzz i zaczęła sobie sukcesywnie tyć ;]
ewusha
22 kwietnia 2013, 09:31Uda się, uda. Teraz wiosennie, więc łatwiej. Trzymaj się!
maniuraaaaa
22 kwietnia 2013, 08:19wazne ze ruszyla teraz z gorki