Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dieta


jakoś bez euforii....niby nie jem ale i nie chudnę.... tzn. wiecie co? czuję się jakaś chudsza....brzuchol jakby mniejszy, ale waga ta sama.... od marca zmieniam tory, bo oczywiście posiłki u mnie zaczynają się ok. 14.   Nie nauczona jestem jeść sniadan i tyle. Za to o 21 muszę coś wciągnąć, bo mnie ssie jak diabli. I ostatnio mam mocno siedzący tryb życia...i w pracy i w domu....  pobłażliwa jestem też ostatnio z alkoholem....a to winko, a to piwka....a to jakaś nalewka....  nakopcie mi do tyłka.... niedługo wakacje a ja znów jak wieloryb.....