Dobiega końca. Dzień spędziłam w podrózy i u lekarza, bo byłam z Muśką u lekarza. Tym razem oczęta - kontrola, badania, zakrapianie etc. Mama traci wzrok na jedno oko i ratuje jak tylko może drugie oko. Jest na szczęście wszystko ok, nic się nie pogorszyło od ostatniego razu. Moja Mama nie wie, że ''poszczę'' , bo by mi tłuczkiem do kotletów wybiła tą głodówkę....he he, więc było maleńkie spięcie dzisiaj, bo prawie chciała mnie nakarmić kanapką w drodze. Niezliczona ilość razy padła ''no zjedz chociaż jedną'' i niezliczona ilosc razy odpowiedzi...''dziękuję, ale naprawdę nie jestem głodna''. Wszystko nadal jest ok, a ponieważ ziewa mi się okrutnie....odmeldowuję się grzecznie.
nanuska6778
23 marca 2010, 09:43Ja też:-) Jak będziesz "wychodzić", to "wprowadzaj" powoli stałe pokarmy. Ponoć najlepiej owoce, warzywa i ciemny ryż (ziemniaki nie). Ale Ty już pewnie masz Twój plan powrotny, nie? Buziaki:-)
kitka628
23 marca 2010, 07:21że udało się odmówić kanapki, mogłoby to się źle skończyć. dawaj podsumowanie, bo nie mogę się odczekać!