Godz. 22:40, dzwoni siostra K.: - Zaczęło się. Przyjeżdżajcie.
Więc przyjechaliśmy najszybciej, jak się dało. Oni pojechali rodzić, a my zostaliśmy z Emilką (20 miesięcy). Spała, spała, aż... przestała. I jak się obudziła o 2:20 to usnęła dopiero o 5... My prawie nie zmrużyliśmy oka, a na 7:30 do pracy. No ale liczy się to, że urodziła się zdrowa Lidka - 3300 g szczęścia.
Cała ta historia jednak trochę mnie wycięła ze świata żywych i dzisiejsze zmagania z odchudzaniem były zdecydowanie ograniczone. Zdarzyły się 3 ciastka Lu Go! i dwie kostki czekolady gorzkiej, ale w końcu jakoś trzeba było przetrwać bez snu. A na kolację pochłonęłam całego brokuła! Ale nie mam wyrzutów sumienia - w końcu to samo zdrowie!
minkaaa
27 kwietnia 2012, 08:36Gratulacje dla mamuni i buziaczki dla Lidki.Miłego dnia
Salezjaninka
27 kwietnia 2012, 06:45gratulacje dla nowej-starej mamusi ;) a wpadką się nie przejmuj, po prostu trzymaj się dalej diety :)