Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zmieściłam się!


Zmieściłam się w sukienkę z mojej obrony magisterium! Co prawda tak raczej na styk (a wtedy była luźniejsza), ale to dla mnie sukces niebywały bo to rozmiarowo duże 38/40 :D W spodnie 40 na pewno bym się jeszcze nie wcisnęła, ale rozkloszowana sukienka dała radę! :D :D Także mam w czym iść na sobotnie wesele. :) Jeszcze tylko buty trzeba znaleźć, bo po ciążowych obrzękach stopy mi się rozlazły o 1,5 rozmiaru... 

Tymczasem na wadze równe, okrągłe (;p) 69 kg, za to obwody są lepsze od tych, gdy ważyłam tyle 5 lat temu. Coraz częściej patrząc w lustro czy na zdjęcia nie myślę już, że "dramat", ale "może dobrze jeszcze nie jest, ale tragicznie też już nie". ;)

Zeszły tydzień był kiepski pod względem ćwiczeń, bo złapało mnie jakieś przeziębienie, więc jak ćwiczyć z zatkanym nosem i charczącym gardłem... Ale od wczoraj powróciłam do normalności, dziś też dwa długie spacery z chuściochem na plecach (zawsze to chyba trochę więcej można spalić niż pchając wózek). Staram się jeszcze bardziej ograniczać słodkości i cisnąć ile dam radę te ćwiczenia, żeby do soboty może chociaż jeszcze z pół centymetra wywalczyć w tej talii, czułabym się pewniej. A za trzy tygodnie spotkanie rodzinne m.in. z teściami, którzy ostatnio widzieli mnie jakieś 6 kilo temu. ;p Do tego czasu mam nadzieję zrzucić jeszcze minimum 1,5 kg, ale będą mieli zdziwko. ;D 

Wracam! Powoli, mozolnie, ale wracam do swojego dawnego ciała! Rozstępów sobie nie wygładzę, ale chcę mieć tą satysfakcję, że przez rok macierzyńskiego zrobiłam coś wielkiego dla siebie! Yes I can! Yes I can! Yes I caaaan! :D