Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wiatr


Co sie dzis dzieje sloneczko jak balia a wiatrzysko ,ze glowe chce urwac.Otworzylam okno,zeby troche przewietrzyc,na stole stoja w wazonie galezie z ogrodu i buch ale juz nie stoja,wiatr przewrocil,zbil sie wazon i tyle tego wszystkiego.Wkurzylam sie, piekne galazki,ktore maja takie zolte male kwiatki,wyladowaly w koszu na smieci razem ze zbitym wazonem.Dobrze ,ze koniec tygodnia sie zbliza,nic ni sie nie chce,jestem jakos rozbita,a powiedzialam sobie,ze w tym tygodniu ,bedzie o jeden trening wiecej niz zwykle a to dlatego,ze sobie troszke za duzo podjadlam przez weekend ,pozatym w ta sobote ma przyjechac tez znajoma,dawno sie nie widzielismy.Przywiezie przepis,na zapiekanego dunczyka,ona mowi ,ze jest wspanialy,znalazla go w przepisach swojej mamy,ale jezeli to jest ten co ja jadlam,kiedys u jej mamy,to wcale nie jest taki wspanialy,daleko nu do tego.Spytac sie nie ma kogo,jej mama nie zyje juz pare lat.Zaraz cos zjem ,dokoncze jeszcze robienie porzadku w jednej z moich szaf,wyszykuje sie i wychodze na trening,po drodze musze kupic cebule i wrzucic pare rzeczy do kontyneru z uzywanymi ciuchami.Zycze milego dnia.