Hm, no więc dzień zaczął się ekstra, ze względu na późniejszą godzinę zajęć zdążyłam zjeść porządne śniadanie! Tzn, kromkę ciemnego chleba z rukolą + pół plasterka sera morskiego + plasterek pomidora, no i jajecznica z dwóch jajek z odrobiną soli i pieprzu, na moje niedoświadczone oko było to około 320kcal i to chyba było dobre śniadanie, bo faktycznie do następnego posiłku nie odczuwałam głodu. Na drugie śniadanie złożona kanapeczka z serem morskim i plasterkiem pomidora + banan, około 270kcal. Niestety na obiady na razie nie mam wpływu prócz takiego ile go zjem, także mój panierowany schabowy z odrobiną smażonych z cebulką pieczarek, ziemniakami i łyżką kapusty kwaszonej z marchewką to około 500kcal. Na wieczór wypiłam z mamą kawę i zjadłam pół pączka z dziurką, jeszcze nie przekroczyłam na szczęście dziennej dawki węgli i tłuszczu, którego w pączku jest najwięcej (y) Pół pączka i kawa to około 150kcal, więc razem mamy... 1240kcal, z obliczen wychodzi ze na dzien przysługuje mi 1545, także, grejt (y) O kolacji jeszcze nie myślałam, ale na pewno coś lekkiego. A co do tematu, logując się tutaj w niedzielę waga pokazywała równe 70. W poniedziałek rano było to 71, załamka, a dzisiaj wchodzę na wagę i co? 69,3! Wiedzą wszyscy, że przecież waga waha się do 2kg, ale oko się ucieszyło kiedy znikła ta siódemka i dało mi to wielkiego, motywacyjnego kopa! Prawdopodobnie spada ze mnie w szybkim tempie woda, którą wlewam w siebie przez cały dzień :) Wczoraj zaczęłam tak jak mówiłam ćwiczenia, a mianowicie zrobiłam Skalpel z Chodakowską! Było ciężko, były małe przerwy, ale dotrwałam do końca, a skoro Ewka obiecuje pierwsze efekty po miesiącu ćwiczeń przynajmniej 3 razy w tygodniu, to koniecznie muszę sprawdzić czy mnie nie oszukuje ;-) Także dziś dzień drugi tego tygodnia. Obym tylko wytrwała pierwszy tydzień, rzekomo pozniej jest z górki... A tak nawiasem mówiąc, pisanie tutaj daje takiego samego kopa co zaginiona na wadze siódemka. Mimo, że moimi wypocinami zainteresowało się może max 5 osoób (które bardzo pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz za wszystkie miłe słowa i rady), to czuje w sobie taki power, jakbym nie chciała zawieźć i tych, którzy coś powiedzieli i siebie i całej Vitalii, bo tutaj każdy wierzy w każdego:) Lecę wydrukować motywacyjną kartkę i powiesić sobie na lustrze, żebym codziennie pamiętała o co mi chodzi (jutro może dodam zdjęcie), poukładać dokumenty i robić prezentacje! Do usłyszenia kobietki!
+ Szkolę się w układaniu własnej diety, może moim domownikom też przypadnie do gustu, bo mama chce odchudzić również i tate :)))