Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
STRATEGIA, TAKTYKA - WSZYSTKIIE SIŁY NA BACZNOŚĆ
;)


Ustaliłam cel: Nie jeść słodyczy w żadnej postaci przez następne 3 miesiące. Może się to wydawać zbyt radykalne - 0 słodyczy. Może dla niektórych łatwiej jest ograniczyć się do kostki czekolady czy cukierka. U mnie to tak nie działa. Albo wszystko albo nic. Jak zjem nawet kawałek ciastka, to nie powstrzymam się przed kolejnym i kolejnym. Jeśli dam sobie dyspensę, że mogę zjeść coś słodkiego, to jak zacznę kombinować czy ma to być batonik czy czekolada czy ptasie mleczko, to zgubię te wszystkie 'czy' i z łakomstwa zjem wszystkie wymienione. 

Zatem w jaki sposób chcę osiągnąć swój cel? 0 słodyczy to mus i nie może być wyjątku (ok - poza wodą z miodem i cytryną, którą piję co rano, ale to nie zwiększa mi chęci na słodkości, a podobno to zdrowa miksturka). 

1. Regularne posiłki, nie rzadziej niż co 3 godziny.

Najgorzej jak opuszczę jakiś posiłek albo mam za długą przerwę w jedzeniu - mogłabym zjeść konia z kopytami. A potem zagryźć jeszcze jeszcze siodłem do niego. Szybko muszę zjeść coś co da mi sytość i podniesie szybko poziom cukru - czyli najczęściej są to słodycze, białe pieczywo. Czasem cieszyłam się, że w ciągu dnia nie byłam głodna i nie musiałam zjeść jakiegoś posiłku. Miałam nadzieję, że dzięki temu spożyję mniej kalorii w dziennym bilansie. Nic bardziej mylnego. Wszystko nadrabiałam tak czy inaczej - wieczorem. I to ze sporą nawiązką. Nie mogę dopuścić do uczucia głodu, bo to już jest początek końca i potem ciężko mi się ogarnąć. 

2. Żegnajcie słodycze. Zabierzcie ze sobą też swoich kumpli od nagłego podnoszenia cukru we krwi. I tych wszystkich ziomów od pustych kalorii.

Słodycze słodyczami, ale wyrzucam też z kuchni produkty z mąki pszennej: makarony, pierogi, a przede wszystkim białe pieczywo. Ono potrafi wciągnąć mnie podobnie jak słodkości. Na jednym posiedzeniu zjem pół bochenka chleba z samym masłem. Ale to nic, bo bardzo szybko i tak jestem głodna. Mówię też dla majonezu, który wchłaniam w ilościach wręcz nieprzyzwoitych - dajcie mi do niego ser żółty lub wędlinę i nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Ale z tym tez koniec. Powinno być łatwiej rzucić niż słodycze. Zamiast tego witajcie: chlebie razowy, ciemny makaronie, sosie jogurtowo-czosnkowy.

3. Dużo wody

Zauważyłam, że często jem nie z głodu, a z pragnienia. Zatem będę dużo i regularnie nawadniać się, żeby wiedzieć, czy naprawdę jestem głodna, czy tylko płynów mi brakuje.

4. Częste mycie zębów.

Poza tym, że warto - dla ich zdrowia, to widzę, że jeśli mam ochotę na coś słodkiego - zwłaszcza po obiedzie - to po umyciu zębów ta ochota jest mniejsza lub przechodzi całkiem.

5. Zrywam z tym toksycznym związkiem emocjonalnym.

'Jest mi smutno, źle, mam problem ...'

To jest chyba najtrudniejsza część. Jem słodycze, żeby się pocieszyć, kiedy jest mi źle, smutno. Po zjedzeniu przez chwilę jest dobrze. Ale za moment dociera do mnie, że cukier znów ma nade mną przewagę, jest poza moją kontrolą. A ja się poddałam i jest mi jeszcze gorzej, więc jem jeszcze więcej i wpadam w takie koło. Czasem na kilka dni.

W jaki sposób mogę to zmienić? Muszę cały czas pamiętać, co jest dla mnie najważniejsze, o moim celu i pracy nad nim. A gdy przyjdą trudne chwile zadać sobie pytanie: Co da mi zjedzenie tabliczki czekolady? Czy to rozwiąże mój problem? Czy życie stanie się prostsze? A w zasadzie dlaczego jest mi smutno? (może to poważniejszy problem, który czekolada tylko zamaskuje?) Czasem nachodzi człowieka gorszy nastrój w zasadzie bez powodu, ot tak po prostu. I co wtedy? Co innego poza jedzeniem może poprawić mi nastrój? Hmmm .. Fajny film. Ćwiczenia. Sen -zawsze po przespaniu się jest lepiej. Zabawa z Bejbiakiem zawsze mi poprawia humor.

'Chcę się zrelaksować, nudzi mi się ..'

To się zdarza najczęściej wieczorem. W ciągu dnia dużo się dzieje, zawsze jest coś do zrobienia. A wieczorkiem, gdy mój mały Bejbiak już śpi, to nagle wszystko się wycisza, zwalniam obroty, chcę się zrelaksować. I wtedy główka zaczyna kombinować, co by tu zjeść. Nie wiem czemu synapsy łączą mi się na zasadzie; chcę coś miłego - aha to musi być jedzenie. No to zamiast jedzenia - film, książka, fajna kąpiel albo jakieś inne zabiegi kosmetyczne, puzzle, gra Puerto Rico, którą uwielbiam, scrapbooking, na który rzadko już mam czas.

'Jestem zmęczona, brak mi energii ...'

A co podniesie poziom energii najszybciej? Czekoladka. Masakra. Na to mam kilka pomysłów: zaangażować się w jakąś pracę, która mnie rozbudzi i zaciekawi, abym przestała myśleć o słodyczach, kawka do popicia i jeśli mogę sobie na to pozwolić - po prostu krótka drzemka dla podkręcenia akumulatorków.

6. Dużo sportu - już od samego rana.

Bardziej panuję nad jedzeniem, gdy ćwiczę. Poza tym cieszę się, że robię coś dobrego dla swojego organizmu i nie chcę tego psuć słodyczami.

Czyli co teraz? Teraz to już praca nad moim celem i dążenie do niego krok po kroku.


Dzień 1:
7:00 kawka z mlekiem i stewią
8:00 chleb razowy z twarogiem i bananem
11:00 banan (bo musiałam wyjść do lekarza i nie zdążyłam nic innego wciągnąć)
12:00 chleb chrupki z twarogiem, cebulką i rzodkiewką
14:30 pierś z indyka smażona bez tłuszcze, sałatka z warzyw z łyżeczką oliwy
17:30 truskawki z jogurtem naturalnym, odrobiną wiórków kokosowych i świeżym ananasem
19:30 chleb razowy z szynką i pomidorem z cebulką

Razem: + 1400 kcal

1 dzień - 30 Day Shred Jilian Michaels Level 1
45 min aqua aerobik
30 min jazda na rowerze