Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
USTALENIE CELU


Wydawać by się mogło, że w mojej sytuacji to proste pytanie: 'Jaki jest mój cel?'. Odpowiedź: 'Ważyć 60 kg'. A jednak nie. Siedzę cały wieczór i zastanawiam się nad tym celem. Nad tym samym celem, który ustalam od wielu lat i, który zamiast się przybliżać - oddala się z każdym przybranym kilogramem. 

Z jakiej przyczyny nie mogę go osiągnąć? I wtedy przychodzi mi do głowy, że mam obrany niewłaściwy cel. 

Z jakiego powodu do tej pory nie schudłam? Z powodu nieprawidłowego stosunku do jedzenia. Problemem nie jest brak ruchu, bo uprawiam dużo sportu. Problemem jest nadmiar kalorii. A ten wynika z tego, że nie traktuję jedzenia jako środka do funkcjonowania organizmu, ale z tego, że łączy mnie z jedzeniem silna więź emocjonalna.

Co skłania mnie do wyciągnięcia takiego wniosku? Często jem pomimo tego, że nie jestem głodna, ale dlatego, że jest mi źle z jakiegoś powodu, jest mi smutno, chcę się pocieszyć, wynagrodzić. Jem też z nudów oraz ze zmęczenia, gdy brakuje mi energii. Wydaje mi się też, że jestem uzależniona od słodyczy. Jak dłużej ich nie jem, to czuję się jak na odwyku. Dochodzę do stanu, gdy myślę już tylko o nich. Staję się rozdrażniona, zła. Jestem gotowa w nocy w piżamie pójść do sklepu po czekoladę. No i to uczucie błogości, gdy w końcu coś słodkiego zjadam. Natychmiastowy spokój.

Jak się teraz czuję pisząc to wszystko? Okropnie. Dociera do mnie, że mam problem. Że to jedzenie kieruje moim życiem, a nie ja sama. Jestem wściekła. Zawsze uważałam siebie za inteligentną jednostkę, silną. Dużo w życiu osiągnęłam. A próbuje pokonać mnie cholerna czekolada. Co to ma być, żebym nie mogła nad nią zapanować? Nie palę, piję okazjonalnie - myślałam, że nie mam nałogów, a uzależnił mnie cukier. Na opakowaniu czekolady powinny być podobne napisy jak na paczkach papierosów - o szkodliwości dla zdrowia przy nadmiernym jedzeniu i możliwości uzależnienia.

Jaki jest wobec tego mój cel? 

Nie jeść słodyczy w żadnej postaci przez następne 3 miesiące. 

Podobno, zmiana zwyczaju zajmuje właśnie 90 dni. A cel powinien być:
- prosty, konkretny - jest,
- mierzalny - 0 słodyczy,
- ambitny - bardzo,
- realny - moim zdaniem tak - jak rzucenie palenie,
- umiejscowiony w czasie - 3 miesiące. To nie znaczy, że po tym czasie będę znowu jeść słodycze. Potem wyznaczę kolejną datę. Musi być po prostu punkt odniesienia do realizacji celu - moment, gdy można określić, że został już osiągnięty.

Czyli mój cel określiłam. I na nim w 100% się skupiam, a jak przy okazji schudnę to dobrze. Powinno się mieć 1 cel główny w danym czasie, nad którym się pracuje. Wtedy praca ta jest najefektywniejsza. Tak też zrobię - praca nad rzuceniem słodyczowego nałogu staje się moim priorytetem.Co dalej? Do jutra zastanowię się nad taktyką, planem, w jaki sposób mój cel chcę osiągnąć. Co będzie moim sprzymierzeńcem, a co może mnie zepchnąć z obranej drogi.

  • dancer123

    dancer123

    23 lipca 2014, 00:22

    " Z powodu nieprawidłowego stosunku do jedzenia. Problemem nie jest brak ruchu, bo uprawiam dużo sportu. Problemem jest nadmiar kalorii.", "Wydaje mi się też, że jestem uzależniona od słodyczy. Jak dłużej ich nie jem, to czuję się jak na odwyku. " <--- jakbym czytała o sobie.. co do odstawienia słodyczy - pierwszy tydzień jest tragiczny, potem jest lepiej. Ale musisz sobie znaleźć jakieś zamienniki - np. miód, masło orzechowe bo inaczej nie dasz rady (oczywiście nie w dużych ilościach). Powodzenia!

    • asia-joanna

      asia-joanna

      23 lipca 2014, 19:59

      dzięki za słowa otuchy, że nie jestem w tym sama :) już kilka razy próbowałam odstawiać słodycze - u mnie najgorszy kryzys przychodzi po 4-5 dniach. Muszę się jakoś przygotować. Dobre rady z tymi zamiennikami, chociaż ciekawi mnie jak by było z tym masłem orzechowym, bo nigdy nie stosowałam go, zamiast słodkiego. Na pewno spróbuję.

  • maffinkaa

    maffinkaa

    22 lipca 2014, 23:02

    nie wiem czy takie ustalanie 0 czegos jest dobre, ja wole jednak male 'przestepstwo' od czasu do czasu, bo pozniej sie rzucam na jedzenie

    • asia-joanna

      asia-joanna

      23 lipca 2014, 19:56

      chyba sporo osób woli zjeść od czasu do czasu kostkę czekolady, dzięki czemu nie rzucą się na tabliczkę. Ja też tak próbowałam. Niestety, u mnie działa to odwrotnie. Nie umiem poprzestać na kosteczce. Jak zjem jedną, to za minutę drugą, a po pięciu minutach oblizuję sreberko po zjedzonej tabliczce. Wiele razy już przez to przechodziłam i widzę, że muszę być twarda. Nie - to nie i koniec.