no i udało się -seler naciowy był w zieleniaku i ugotowałam sobie zupkę -gar jest ogromny i mam ją jeść 3 razy dziennie przez 7 dni. Myślicie że dam rade?
Zupka taka sobie, trochę bez smaku bo nie można dodać soli, ale dałam oregano, bazylie, kminek (żebym nie miała wzdęć, bo jest tam kapusta), tymianek, zioła prowansalskie (do całego gara zupy) a dzisiaj dodałam odrobinkę curry żeby to miało jakiś smak-ogólnie jest zjadliwa:) No i dzisiaj zjadam owoce więc bardzo mi się to podoba;) Więc z nic zrobiłam sobie sałatkę owocową i zjadam ją w malych porcjach -no i dzielę się też z domownikami:)
ciekawe jak ja przeżyję bez owoców w pozostałe dni? ah, w co ja się wpakowałam. Ogólnie to do godziny 15 dobrze się czułam, nie czułam głodu i samopoczucie ok. A potem zaczęło mi się trochę w głowie kręcić. Pani dietetyk mówiła, że pierwsze dwa, trzy dni mogą być cięższe -zawroty głowy, ból głowy itp itd. No i piję dużo wody, zielonej i czerwonej herbatki i biegam co chwila do toalety eh....
Nadal nie wiem jak poradzić sobie z morszczynem.
No a dzień dziś zimny, smętny... i nie mam siły na aktywność fizyczną..... chyba zaraz zabiorę się za jakieś porządki, poodkurzam i przynajmniej tak się trochę poruszam.
no to do usłyszenia!!!!:)