Po czwartkowych grzechach pilnuję się. Przynajmniej się staram. W piątek zaliczony aerobik, sobota pucowanie mieszkania, tylko "malutki grzeszek". Kawa z Panem Mężem + "co nie bądź". Miał być rower, a pogoda pokrzyżowała plany. Za to był peeling całego ciała(nóżki, rączki, twarz, całość). Tylko włosy nie dostały maseczki. A dziś za chwilę jadę na rower-choćby "żabami rzucało". Ta waga w końcu musi spadać. Kochane dziękuję wszystkim za komentarze. Pozdrawiam . Nie lenić się tylko w plener!!!!!!
D_nusia
18 maja 2014, 19:25czas pokuty nastapił. :) z mężem to nie grzech :)
marii1955
18 maja 2014, 15:01Chociażby "żabami rzucało" hehe ... Przyjemnego pedałowania - całus :)