Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nareszcie piątek...


Na wadze mały spadek ale po ostatnim miesiącu zastoju każdy najdrobniejszy spadek cieszy, zwłaszcza, że ostatnio ważyłam tyle rok temu przed zimą. Rano w kuchni czekała mnie niespodzianka, mój chłopak przyniósł z pracy całe skrzynki warzyw: cukinia, sałata, pieczarki, pomidory, cebula – jakaś więc korzyść z tej jego roboty jest, no gdyby jeszcze tylko nie była to praca na nocki. Najgorzej było na początku, gdy jeszcze nie mieliśmy samochodu a on zaczynał pracę o 6 wieczorem – wtedy dosłownie mijaliśmy się w progu. 20 minut dziennie – tyle czasu mieliśmy dla siebie w tygodniu. Teraz przynajmniej zdążymy zjeść razem późny obiad i jeszcze posiedzieć przed tv – do 20-tej bo wtedy najczęściej wychodzi.

Przed nami długi weekend, jako że w poniedziałek jest bank holiday. W sobotę wpadają znajomi i prawdopodobnie zostaną na noc. Nie powiem że oczekuję tej wizyty z entuzjazmem, bo w weekendy chcę zazwyczaj spędzić czas tylko we dwojkę. Nie to, żebym nie lubiła tych znajomych, są bardzo mili i zastępują nam tu rodzinę ale mają dwójkę rozbrykanych dzieciaków a ja mam coraz mniej cierpliwości do dzieci. Nie zrozumcie mnie źle, kiedyś kochałam dzieci, chciałam mieć własne ale teraz chyba stałam się zbyt wygodna i mniej cierpliwa, nie znoszę gdy nie mogę spokojnie porozmawiać z kimś bo jej/jego dziecko nam przerywa – chyba mam to po mamie bo pamiętam jak obrywaliśmy od niej za złe zachowanie i to jest chyba taki sygnał, że macierzyństwo jest nie dla mnie.

Druga sprawa to, że takie odwiedziny nigdy nie są bez alkoholu, nie mam nic przeciwko, weekend jest po to by odpocząć, zrelaksować się, to czego nie znoszę to, że ktoś próbuje na mnie wymusić picie czegoś co mi zwyczajnie nie smakuje. Mam znajomą, którą bardzo lubię ale której nie zapraszam bo ona nie wyobraża sobie spotkanie bez tzw ‘’uchlania się’’ – nie chodzi więc nawet o zwykłą rozmowę przy piwie czy winie, to jeszcze lubię od czasu do czasu ale nie mam ochoty spotykać się z kimkolwiek dla samego ‘’ubzdryngolenia się’’.

Trochę ponarzekałam, zwykle tego nie robię, nienawidzę narzekać ale chyba zbliża mi się @ Wybaczcie mi to ale czasami po prostu trzeba wyrzucić całą żółć z siebie żeby znów normalnie funkcjonować.

Kończę już zanim weźmiecie mnie za zgreda. Po weekendzie na pewno będę w lepszym humorze.

Acha! Moje postrzelone koleżanki z pracy wpadły na pomysł zbiorowego piercingu podczas przerwy obiadowej w przyszły czwartek, wyobrażacie to sobie??? tak więc możliwe że coś sobie przebiję, chociaż jeszcze się nie zdecydowałam do końca – jeśli już to zrobię dodatkowy kolczyk w uchu. Od czasu do czasu możno zrobić coś szalonego, co nie?

  • katarzyna19852014

    katarzyna19852014

    25 sierpnia 2014, 11:07

    Dzięki kochana za wsparcie... Na razie nie daje za wygrana.. Walczę dalej ty tez się nie poddawaj. 3 mam kciuki :)

  • Magiczna_Niewiasta

    Magiczna_Niewiasta

    22 sierpnia 2014, 11:49

    Pewnie, życie jest po to by korzystać, jak podobają Ci się kolczyki w uszach to czemu by nie? A co do imprez z dużą zawartością alkoholu to też nie lubię, po prostu alkohol mnie odpycha w każdej formię, jestem takim abstynentem z wyjątkiem sylwestra :D

    • bashita

      bashita

      22 sierpnia 2014, 11:55

      To nie to, że jestem abstynentem zupełnym, ale nie potrafię pić na komendę, muszę po prostu mieć na to ochotę, co zdarza się może raz na dwa miesiące. Jedna z niewielu rzeczy, ktore podobają mi się u Anglików (a przynajmniej takie odniosłam wrażenie) to to, że szanują Twoją decyzję, nie chcesz pić to nie pij, koniec kropka, natomiast z moimi polskimi znajomymi zawsze jest problem i wychodzę potem na dziwaka...