Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Święta, Święta i...a psik!


Oboje od czwartku zdychamy, kichamy, prychamy i mało nas kaszel nie udusi. Z domu nawet nosa nie wystawiamy...a miało być tak pięknie, mieliśmy jechać na wycieczkę do Liverpoolu a tu takie cuś...trudno.


Nie lubię Świąt, za dużo hałasu, za dużo jedzenia...męczące to wszystko. Uległam jednak mojemu ukochanemu i zgodziłam się na spędzenie wigilii u znajomych. Wróciliśmy wymęczeni i cały następny dzień przespaliśmy. Mój chłopak to zadowolony, bo sobie z kolegą mógł spokojnie posiedzieć, pogadać...ale ja jako samica skazana byłam na towarzystwo drugiej samicy i jej młodych...nie bawi mnie towarzyszenie jej w kąpaniu, przebieraniu i wycieraniu smarków. W dodatku te jej młode mają chyba owsiki w tyłku bo na 5 minut nie potrafią zatrzymać się w miejscu, dlatego po każdej wizycie u tych znajomych wyglądam jak wyprana na wysokich obrotach. To nie to że nie lubię dzieci bo sama chciałabym mieć kiedyś swoje...chodzi o to, że niektórzy rodzice na zbyt wiele pozwalają swoim pociechom i potem te nie tylko im włażą na głowę ale i gościom, którzy przychodzą z wizytą. 


Gdy ja byłam mała, nie było mowy by siedzieć cały wieczór mamie na kolanach i jęczeć podczas gdy ta rozmawia z kimś. Gdy przychodzili goście, dzieci szły do pokoju i zajmowały się sobą a dorośli mogli spokojnie rozmawiać...taka dobra stara tradycja...chyba już się o niej trochę zapomniało...a szkoda bo może dzięki niej rodzice byli by chętniej odwiedzani przez innych znajomych...takich jak my...bezdzietnych póki co :)

A dietowo dziś jest ok, Świąteczne obżarstwo poszło w niepamięć i można zacząć od nowa...a raczej kontynuować to, co się zaczęło już dawno.

Na obiad dziś ryż i zapiekanka z indyka, cukinii, pieczarek i nisko-tłuszczowego sera:


A na kolację serek z jajkiem i ogórkiem:

Muszę się wam jeszcze pochwalić. Mój chłopak mnie ogromnie zaskoczył na święta. W zeszłym roku kupił mi pod choinkę płaszcz wiosenny, w dodatku za mały...no nie ma chłopak głowy do kupna prezentów więc w tym roku nie liczyłam na nic, sama mu też nic nie kupiłam, żeby mu głupio nie było...a on mi wyparował z takim prezentem:

...a jeszcze jakbyście widziały jak pięknie zapakował...szczena mi opadła. Pamiętał nawet o kartce świątecznej. Do teraz jestem w ciężkim szoku. Teraz muszę się nauczyć to obsługiwać. Znacie jakieś fajne przepisy na chleb z maszyny? Z góry dziękuję :)


Będę kończyć, właśnie gotuję bigos na jutro dla mojego chłopa. Miłego wieczoru wszystkim życzę (noc)