Po dwóch dniach spania prawie non stop (dziękuję apap noc) obudziłam się rano jakby w lepszej kondycji. Co prawda kaszel i katar nadal męczy, ale gardło zupełnie nie boli! Zjadłam zdrowe śniadanko: grahamka z szynką i dwa pomidory. Po długiej kapieli wsiadłam na rower stacjonarny. Tylko tak z tęsknoty się przytulić. Ale chciałam troszkę popedalowac, tak na próbę czy dam radę. I godzina zleciła jak nic. Czyli jestem zdrowa! Od jutra codzienna jazda. Na obiad szykuję sobie kawałek indyka brązowy ryz i marchewka z groszkiem. Na drugi obiad juz się ugotowała zupa warzywna. Teraz tylko konsekwentnie muszę trzymać się planu. Trzymam za siebie kciuki :-)