Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
poniedziałek - wtorek


Poniedziałek, zakwasy po weekendzie, więc tylko 19 km na rowerze i pół godziny ćwiczeń: 10 minut rozgrzewki na orbitreku i 3 serie łączone - 10 x pompki w oparciu o ławkę + 10 x 20 ściąganie drążka wyciągu pionowego do klatki.

Pompki i podciąganie to coś co Takbymchciałamiećsiłęzrobić ale jak na razie słabo...

Wtorek, 20 km rower, 10 min orbitreka i zestaw na brzuch:

30 x spinanie brzucha siedząc na piłce, 

30 scyzoryków na piłce, 

20 x skłonów bocznych ze sztangielką 8,5 w jednym ręku,

a rano było ważenie, coś czułam, że nie będę zadowolona:(

zamiast oczekiwanych 53 kg - 55:< dlaczego?

Chyba od czego - przebrzydły głos rozsądku tylko na to czekał - od tych prażonych pestek dyni od tych migdałów i fig suszonych, arbuza(owoce) wieczorem - głos rozkręcał się - i to jeszcze wieczorem.

Ale przecież zawsze tak mało mało, trzy migdałki, komu to zaszkodzi.. - temu, kto wraca kilka razy do miski po kolejne trzy i kolejne..

OK, od jutra wszystko ważę, liczę makra i kalorie i tak, wiem, że tych od jutra było już kilka, ale teraz to już na pewno.