Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
15-16 sierpnia


Sobota bardzo domowo-leniwa.

Niedziela bardzo aktywna.

10 km na rowerze było, 25 km się szykuje, bo ciągle nie mogę zgromadzić wszystkiego do tych skarpetek, o robieniu których nie mogę przestać myśleć. Wełnę kupiłam w e-sklepie, przywiózł ją kurier na biurko, miałam siedzieć godzinami, czytać i oczka przeciągać, a zamiast tego jeżdżę i jeżdżę i końca tego nie widać:(

Godzina indoor cycling: na ścianie jest wizualizacja terenu, np góry, albo klify, albo miasta, kręcone tak, że zakręty się czuje. jest to trening dla kolarzy, albo takich jak ja, którzy lubią wyczołgiwać się po zajęciach, a właściwie wypływać(pot) 

Dzisiaj były wysokie ciemne góry, dziury w drodze i nisko schodzące mgły, trochę klifów, wcale ludzi. 

Potem godzina kalisteniki (bardzo pojemne pojęcie), tym razem wykroki z obciążeniem, krzesełko przy ścianie, chodzenie bokiem w planku i core, core, core. Trochę lżej niż zwykle, ale i tak...

  • beaataa

    beaataa

    17 sierpnia 2015, 07:00

    angelisia, uwielbiam te treningi i to jak czuje się w trakcie, zaraz po i cały czas. Czasami tylko przed muszę zwalczyć ten głos, mówiący, że przecież (tu różne pomysły głos ma) i lepiej z miską czereśni i książką na łóżku byłoby leżeć. A u mnie w klubie jest grupa dziewczyn, które chodzą trzy godziny pod rząd, 5 dni w tygodniu ( nie nie uważam, że to dobrze), ćwiczą naprawdę ciężko, są silne i wytrzymałe i jak ja biorę swój numerek na TBC i siłownię przed np, słyszę: jedna godzina tylko? :)

  • angelisia69

    angelisia69

    16 sierpnia 2015, 17:04

    woow taka aktywnosc podziwiam ;-)