Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
śnieg jak piasek


czwartek: 20 km na rowerze (po środowej próbie okazało się że -8 mrozu mogę zaakceptować, a lód omijać)

W południe 20 minut orbitreka, słuchając rozmów moich, mających problemy z kręgosłupem kolegów. Współczułam im naprawdę, bo sama kiedyś przez to przechodziłam i taką ulgę czułam jednocześnie, że to kiedyś było:)

piątek: 22 km na rowerze, 10 km pod mocny wiatr, 2 km w śniegu strasznie mocno sypiącym, a 10 po całkiem głębokim śniegu, który właśnie napadał, ale jeszcze nie stopniał. I był bardzo zaskakujący - jak piasek - wcale nie śliski, tylko upierdliwy, spowalniający mnie strasznie:<

Trening:

1. Romanian MC:

15x 30 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 35kg, 10x 40kg, 10x40kg 

2. wyciskanie nogi do tyłu w klęku na maszynie do ćwiczenia pośladków:

20x 27kg na każda nogę, powtórzone 4 razy

i koniec mojego czasu przez to grzebanie się w śniego-piasku

godzina ABT - kość ogonowa wciąż boli, co nie pomaga:(

  • beaataa

    beaataa

    9 stycznia 2016, 07:44

    Ja jestem największym zmarzluchem jakiego znam:), ale przed pędem powietrza to chronią ubrania, ja nawet na twarzy mam maskę, a mięśnie generują dużo ciepła. Aż za dużo. Bardzo polecam, bo zimniej jest jak się chodzi.

  • beaataa

    beaataa

    8 stycznia 2016, 21:12

    A próbowałaś kiedyś? Często boimy się naszych wyobrażeń na temat czegoś. Niepotrzebnie. I coś tam nas omija.