zeszły tydzień dał mi w kość....tak to jest jak się wciska 5 dyżurów w 7 dni...dobrze że chociaż w czwartek miałam tylko do 13tej, to popedałowałam trochę po południu. Trening tylko w piątek i to też z wybieraniem tych lżejszych opcji ćwiczeń. Dzisiaj też trening lajtowo, norma wychodzona ale nie mam zamiaru dużo robić na górkę...jakaś infekcja się przypałętała, gardło boli, zatoki bolą, osłabienie, oprycha na facjacie...jak ja będę jutro pracować to ja nie wiem...dobrze chociaż że jedzenie mi wychodzi z grubsza tak jak trzeba...