Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
coś tu sie zmieniło


Strach mi było się ważyć, bo jakoś to skubnęłam tamto skubnęłam najgorzej jest o 15 . O 13 jem obiad już drugi dzień z rzędu potrawkę z kurczaka z groszkiem marchewką, białym (niestety ) ryżem), który nie jest do końca super odcedzony, żeby był bardziej syty i oczywiście kurczaczek gotowany, do tego surówka z czerwonej kapusty, ale o 15 zjadłam 1 pomarańcz i trzy grahamy z odrobiną dziurawego żółtego sera. Miałam dzisiaj straszną ochotę na taki żółty zeschnięty ser z dziurami a że czekałam u rodziców moich na męża aż wróci z pracy to tak wyszło, ale tak naprawdę od 16 nie zjadłam żadnego posiłku bo już nie miałam ochoty, teraz tylko skusiłam się na małe piwko, bo mnie poranek jakoś zestresował. Myślałam że styczeń w pracy będzie takim lajcikowym miesiącem bo to początek roku, ale nic bardziej mylnego, hardcore na całego, siedzę i wpisuje dane, potem je drukuję, nowa dokumentacja dla dzieci z przedszkola , jutro w przedszkolu będzie bal przebierańców więc robota papierkowa pójdzie w odstawkę trochę:) łapię się na tym, że gdy zbliża się ten piątek ten dzień ważenia to jest to dla mnie ogromny stres. Dlaczego? ponieważ jest to dzień ważenia a ja się boję że znowu polegne i moja prognoza kiedy osiągnę wymarzona wagę się przedłuży, miałam schudnąc do 58 kilo do 28 czerwca, a już wydłużyło się to do 5 lipca, poranek mam zawsze taki że się stresuje czy moje dziecię będzie chciało iść do przedszkola bo miesiąc temu miałam problem ale już się jakos uspokoił i chodzi chętnie, dzisiaj tylko złapał nas deszcz i trochę zmokliśmy na zewnątrz 8 stopni było, a ja małego Maksia ubrałam jak na Sybir, w połowie (dlekiej dość) drogi na parking okazało się że nie wzięłam pilota do samochodu ( w mojej lagunce nie ma kluczyka już tylko pilot) i dawaj zawracamy się synu:) co wiązało się z dość dużym buntem, wchodzimy do samochodu po naszych przebojach a on siada obok fotelika i mówi ze bedzie jechal jak babcia wczoraj , prosze Go ładnie: ,,Synku siadaj na swoje miejsce, mama zaraz spóźni sie do pracy", i co słyszę :,,nie" i śmiech wniebogłosy. Dalej prosze Synek bo mama się zaraz wkurzy nieźle, ja sie naprawde spiesze, ale jakoś w ogóle Go to nie przekonało i dalej wygłupy, no ale po dalszych perswazjach uległ i usiadł do siebie na fotelik. Wyjechaliśmy z parkingu, zbliżam sie do ,,leżącego policjanta" na drodze, a mi hamulec odmawia posłuszeństwa kurcze jak się wystraszyłam, potem już było ok i jakoś jechaliśmy normalnie, ale jak moj mąż zabrał samochód po południu mi z pracy, to mowi że musi pojechać do mechanika bo wydaje mu się że hamulec nawala i pyta czy mi się tez tak wydawało, więc to nie mógł być przypadek jednak, no i jutro rzeczywiście znowu wtopimy kasę na naprawę bo najprawdopodobniej wina płynu hamulcowego. Do tego jak już miałam tradycyjne spóźnienie do pracy jechała przede mna policja chyba z 30 na godzinę, miałam wrażenie jakbym jechała przed nauka jazdy:), ani ich wyprzedzic ani nic bo zaraz zatrzymają i znowu mi przedłużą naszą wycieczkę do przedszkola i do pracy, ale jakoś dojechaliśmy bez przeszkód. Wracam do domu i co widzę niedopłata za wodę 85 złotych. W pracy fajnie, ale dużo było roboty, ale lubię tak, bylebym sie wyrabiała czasowo z moimi zadaniami, i ot taki miałam dzisiaj dzień.  Aha dostałam wypłatę i cała poszła na wszystkie opłaty + kredyt na mieszkanie i po pieniądzach, dobrze że jeszcze męża pensja jest na życie.:), to znaczy większość tej kwoty pochłania dieta mojego syna: bezkazeinowa, bezcukrowa i bezglutenowa.
  • natalia19851985

    natalia19851985

    30 stycznia 2013, 22:36

    och rozumiem cie dobrze z tą dietą, mój syn ma identyczną dietę a co gorsza okazało się ze ja również muszę być na takiej ............ pozdrawiam i trzymam kciuki