mam nerwa wczoraj jakoś było fajnie, mąż poczuł skruchę kupił znowu kwiatka i był tak miły, że wazelina ciekła po podłodze, a ja trzymałam go na dystans za kwiatka podziękowałam ale nie było mowy o żadnych czułościach z mojej strony i miłych słowach, wybrał dla nas jakiś fajny film, woził mnie wczoraj gdzie tylko chciałam, ale dzisiaj znowu się posrało za przeproszeniem, ja już nie wiem ile można się kłócić, a poszło o to, że Mały zrobił jazdę w sklepie bo chciał śmieciarkę zawsze wystarczyło jak powiedziałam że nie mam pieniążków i odchodziliśmy a dzisiaj takiego miał nerwa Boże jak się ludzie patrzyli na nas , pomyśleli pewnie że matka nie umie dziecka wychować, mało kto się zna na autyzmie a ja nie będę tłumaczyć się przed całym światem, no i mało że niuniuś mi dał popalić to jeszcze potem całą litanię usłyszałam od mojego męża. Ale były też miłe elementy dnia, pojechałam do Lidla i kupiłam sobie bułeczkę fitnes, serki wiejskie i parę jogurtów naturalnych na cały tydzień, kupiłam tez jakieś danie z ryżem i krewetkami, małzami i ośmiornicami i piersią z kurczaka , najbardziej z tego wszystkiego smakowały mi owoce morza, były po prostu przepyszne a te małże to aż w ustach się rozpływały, ośmiornice były trochę tłuste, ale ogólnie danie wydawało mi się troszkę za słone, nie sprawdziłam ile miało to danie kalorii. Wydaje mi się ze wypijam za dużo płynów typu jogurty pitne, maslanki i kefiry. To jednak ma bardzo dużo kalorii , a uwielbiam zwłaszcza rano po ciepłych kaloryferach gasić tym pragnienie. , z resztą jedzenia się ograniczam, nadal: nie jem ziemniaków, nie jem makaronów, nie jem słodkiego (oprócz mojej kawki kochanej), nie jem pizzy, karkówek, tłustego mięsa, nic smażonego chleba, ale jak siedze to bebol mi odstaje troszkę. Dobrze bo mogłabym tak pisać wieki całe, mały jeszcze ma troche katar. ale nie przeszkadza mu już ani w spaniu ani w funkcjonowaniu, wczoraj pierwszy raz od trzech tygodni byliśmy u teściów fajnie było, kurcze jaki miał humor super mój Maluch tak się cieszył i siostrzeniec mojego męża też się cieszył bardzo że przyjechałam ( ma 9 lat) grałam z nim w statki, Państwa i miasta, kółko krzyżyk a zawsze dorosłym w domu nie chce się w to grac,, a ja jestem wniebowzięta bo uwielbiam monopol eurobiznes karty i takie inne gry, niestety mój mąż woli ślęczeć przed telewizorem, a Maksiu jest jeszcze za mały i tylko książki woli. Aha i mam nową miłość Andrea Bocelli, uwielbiam i mogę słuchać w nieskończoność , polubiłam też Pavarottiego, a na X faction spłkałam się jak bóbr, deprechę mam chyba bo wzruszam się jak kiedyś w ciąży.
beatrycja83
11 marca 2013, 21:13kurcze, wprosiłabym się do Was na jakąś grę, my jeszcze kiedyś grywaliśmy w kości , to znaczy w pokera na kostki, super było, uwielbialismy tez elektroniczne lotki ale było większe mieszkanie
radomszczak
11 marca 2013, 00:56Ja też ostatnio mam depreche. Myślę, że może nas pogoda dobija, mnie jeszcze dobija brak utraty wagi i to, że mi się znowu rozstępy powiększyły... Aż płakać się chce jak to widzę. Co z tego, że schudnę jak już nigdy bikini nie ubiorę... A z mężem tez się ostatnio dużo sprzeczam - jakieś przesilenie wiosenne czy coś ;) W ogóle jakaś nerwowa jestem ostatnio - to pewnie dieta. A co do gier to my mamy pełną szafkę. Mój mąż to pasjonat gier planszowych. Mamy m.in. Super Farmera, Piggi Pop, Jolly Octopus, monopol karciany i normalny, starą dobrą fortunę, mnóstwo chińczyków, szachy, w które nie lubię grać, Zgadnij Kto to, Cluedo, karty zwykłe, karty typu piotruś.... Oj, sporo tego. Tylko nie ma kiedy używać... ale część gier jest od 4go roku życia, więc jeszcze trochę (dużo trochę) i pogramy z dzieciakami. Ach, ja się odezwę za pare dni, bo chcę zobaczyć jak mi pójdzie teraz ta dietka, ale będę podczytywać i komentować - tego możesz być pewna. :)
grubas002
10 marca 2013, 22:33powodzenia :)