Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zła jestem na siebie


Znowu zdziadziałam i waga boję się ze niebezpiecznie wróci do swoich pierwotnych stanów, wiem że sobie sama nie poradzę. Vitalia jest jak dla mnie troche droga, płaciłam za trzy miesiące 169 zł, niby wszystko było dla mnie przygotowane i dieta i ćwiczenia, ale jest to jednak komputerowo wszystko nie ma takiego zindywidualizowanego podejścia, a takie jest potrzebne. Jestem pracownikiem rejestracji, gdybym miała podchodzić do moich interesantów tak przedmiotowo i tylko kopiuj wklej to chyba bym przepadała i nie miała szacunku. Nie pisałam tu długo bo wstyd mi było


A co niby miałam pisać? pochwalić się że na obiad nie zjadłam klusek śląskich? Które tak uwielbiam?? co z tego zjadłam ziemniaki, fakt że troszkę ale nie ma troszkę znowu mi ciężko kolana pod broda trzymać, na mnie najbardziej motywująco działało zawsze to, że kręcił się koło mnie jakiś facet, który mi się podobał to wiadomo że prosty rachunek i ja mu tez chciałam się podobać, a teraz jest mąż i to wszystko jest inaczej. Już pisałam o moim mężu, setka na wadze, co go obchodzi, że nie można jeść po 18 , robię kolację i co ? muszę spróbować. Nie wytrzymuje tych zapachów w kuchni, wyobraźnia mi pracuje, jestem jedzenioholiczką, wszystko trwa tylko na chwilę. Taka byłam zmotywowana, taka dzielna a i tak ch...bombki strzelił za przeproszeniem, wstyd mi, wiem że nikt nie lubi jak się drugi człowiek użala, nie pisze tego po to żeby pokazała sie lawina pocieszeń i nie kazała się zamartwiać i wziąć w garść bo sama jestem sobie winna, ale tak jest : jeden jest palaczem, drugi alkoholikiem trzeci hazardzistą, a ja jestem niewolnikiem jedzenia. Boje się podejmować jakiejkolwiek próby bo nie ma chyba nic gorszego niż się napracować na ładną sylwetkę, a potem odzyskać wszystko i jeszcze mieć efekt jojo.

W Vitalii słabe jest to że nie ma bata nad głowa pilnuje mnie tylko komputer, który w każdej chwili mogę oszukać, mogę  udawać że ćwiczę, a tak na prawdę nie przypomina to prawdziwych ćwiczeń, postanowiłam ze ostatnią deską ratunku może być dietetyk nawet podjęłam już pewne próby i wysłałam zapytanie do dietetyka o cennik, wkleję Wam adres co jest u nas w Koszalinie do zaoferowania

 http://www.nazdrowymszlaku.pl

Strona jest przepiękna, bardzo mi się podoba. Teraz leci jakiś serial 2XL . Nie chce byc takim grubaskiem, może i mam męża ale chce żeby mężczyźni się za mną oglądali . Nie chce się pocić w lato, chcę nakładac dżinsy i nie wstawać 10 minut wcześniej żeby udało mi się je wsunąć na dupę.

Przepraszam za dzisiejsze wulgaryzmy nie lubię być taka, nie wiem czemu je używam.

Moją najgorszą zmorą jest:



Lubię wieczorem sobie je posączyć pisać pamiętnik i słuchać QUEEN na słuchawkach, taki mam schemat, chociaż jak byłam na wakacjach to w ogóle mnie nie ciągnęło i umiałam przez tydzień żyć zupełnie inaczej.

Zła jestem na siebie.
Nie mam silnej woli, do dupy jestem, przegrywam sama ze sobą.
  • ExcusezMoi

    ExcusezMoi

    6 września 2013, 00:12

    Nie byłabym ufna wobec tych kupnych diet... masz rację, wszystko powinno być dobierane indywidualnie. Gdzieś ostatnio czytałam, że ziemniaki same w sobie nie są złe. Mają nie wiele kalorii, tylko łączenie ich z niewłaściwymi pokarmami spowalnia trawienie. Nie przejmuj się więc tymi ziemniakami, aż tak bardzo, to jednak warzywko - nie chemia, z dwojga złego lepsze ziemniaki ;) Z tym przygotowywaniem potraw na pewno nie jest łatwo. Na początku też MUSIAŁAM coś podjeść.. ale z biegiem czasu da się wyrobić dobre nawyki :) Widzę, że destrukcyjnie działa na Ciebie strach przed tym, żeby Twoje starania poszły na marne. Też to przerabiałam. Najpierw jest silna motywacja : "Bedę szczupła".. jest dobrze - odchudzam się - potem w głowie kłębią się myśli: "Po co to robisz? I tak później wrócisz do dawnych nawyków i waga wróci, a tymczasem niepotrzebnie się męczysz". I tu jest ten szkopuł. Nie wolno dać takim myślom nad sobą zapanować... Jeśli ktoś naprawdę przyłoży się do diety i zobaczy na własnej skórze, że dużo się napracował. Niektóre nawyki podczas diety tak wchodzą w krew, że są już nie zauważalne i nie odczuwalne :) Np. po 2 latach od kiedy zmieniłam nawyki żywieniowe - nie wyobrażam sobie zjedzenia czegoś smażonego na tłuszczu (wyjątkiem są imprezy typu - wesele, imieniny itp. , kiedy nie mam wpływu na przyrządzenie posiłku), słodzenia kawy/herbaty, dodawania do sałatek śmietany czy też majonezu. Kiedyś nie było dnia, żebym nie zjadła czegoś mięsnego, dzisiaj - mięso jem tylko wtedy, gdy jestem w gościach. Naprawdę nie wmawiaj sobie, że na pewno dotknie Cię JoJo. Jeśli będziesz na tyle zdeterminowana, żeby nabyć nowe nawyki żywieniowe, to z czasem przyjmiesz je podświadomie i sama, nie męcząc się - zaczniesz jeść zdrowiej :) Pozdrawiam serdecznie :)

  • vickybarcelona

    vickybarcelona

    6 września 2013, 00:08

    ale dietetyk tez nie bedzie stal z batem, trzeba w sobie samej poszukac silnej motywacji(mnie motywuje historie sukcesow na vitalii)