Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
....


no i dalej się rozczulam nad sobą.
urodziny minęły, ciacho jeszcze w lodówce kusi -ale juz nie długo....
zero ruchu - chyba, że poranne bieganie, nerwówkę i poganianie dzieci można nazwać jakim kolwiek rodzajem ruchu :(
karnet na fittness przeterminował się, bo to coś w domu, to zajęcia dzieci, a tu przygotowania do urodzin i tak cały miesiąc minął niewiadomo kiedy i gdzie, a karnet poszedł się kochać...
samozaparcie z ćwiczeniami domowymi było duże, ale gdzieś się podziało, a apetyt na dobre jedzonko rośnie, rośnie i rośnie...
a tu jeszcze pigwówka, której łyczek - przecież dobrze robi na humor i zawiera dużo wit C, która teraz na przedwiośniu w cenie, chroni przed przeziębieniem, i tak się kręci ten kołowrót.
szkoda gadać,
od dzisiaj zaczynam dietkowo, czy dobrze i jak długo się uda wytrzymać - zobaczymy...
narazie było:
kawa (rozpuszczalna)na czco- szklanka,
herbata zielona- 300 ml
śniadanie: 2 łyżki otrąb owsianych i 1 łyżka płatków owsianych, zalanych gorącą wodą, actimel  truskawkowy i 80 szt jagody goji (suszonej)- podobno bardzo dobrze robiącej na wzrok i zawierająca bardzo dużo antyutleniaczy- po niej można dłuuugo żyć - pod warunkiem, że nic nieprzewidywalnego wcześniej się nie wydarzy :))
mała filiżanka kawy rozpuszczalnej
II śniadanie-  to się jeszcze okaże
obiad:
sałatka z brokuła, fety , falsoli czerwonej z jogurtem, odrobiną majonezu i czosnkiem,
szaszłyk drobiowy, własnej roboty, pieczony na papierze
kolacja??? uzupełnię jak już będzie po :)
trzymam za siebie kciuki - jak ktoś jeszcze chce za mnie trzymac - to bardzo proszę- wcale się nie pogniewam :))