Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nierealne staje się realne :)


drugi tydzień trzymam się w miarę dietowo (a właściwie zdrowo), codziennie ćwiczę i nawet jeśli macham tym moim dupskiem tylko przez 20-30 minut to i tak jest to zawsze te 20-30 minut bliżej sukcesu :) dzisiaj miałam taki kryzys, nie wiem czy pół godziny mi się udało wytrzymać, ale jest taki upał że aż mi mroczki przed oczami stawały... a może to pot je zalewał ;) nie wiem, na pewno niekomfortowo... wiem, głupia wymówka, ale cóż. postanowiłam swoją przemianę uczynić przyjemną a nie karkołomną. i mam świadomość, że bez potu i łez nie będą to spektakularne efekty ale ja nie chce już teraz i na chwilę, ja chce zmienić to na stałe i czerpać z tego radość.

Sam fakt, że ćwiczę i mi źle jak się w ciągu dnia nie poruszam jest sukcesem. Z jedzeniem też jest dobrze, lubuję się w warzywach, zupkach-kremach i koktajlach. Zapewne to tez zasługa pogody ale jest mi lżej :)

na duchu i na ciele i nie wiem z czego bardziej się ciesze :)