Masakra, nic nie poćwiczyłam, kolacji nie jadłam. Dziwna sprawa.
Dziś wstałam wypoczęta, póżniej na rower i na zebranie. Następnie do pracy, a po niej rowerem do centrum handlowego po przytulankę dla córki znajomej. Wicher smagał mnie po buzi ale dałam radę- w sumie dziś jakieś 10km :)
Jadłospis nieidealny:
I śniadanie jaglanka z jabłkiem i bananem i rodzynkami
II śniadanie drożdżówka z serem
Obiad: zupa krem z porów i hredczaki z sosem pomidorowym i łyżka sałatki z cebulki, twarożku i tuńczyka
Kolacja: Resztka sałatki twarożlowo-tuńczykowej
Trening dziś był ciężki, dostałam w kość - a raczej w mięsień. Mimo, iż miało być lżej i bez kontaktu kolega się zapomniał. Nie umiem na nodze ustać. Heh ale w życiu potrzebna jest równowaga- prawa noga skręcona, lewa obita. A pojutrze impreza. Ciekawe jak będę tańczyć- jedno jest pewne: szpilki zostają w szafie. Pociecha: i bez nich umięśnione nogi dobrze się prezentują:) I tego się będę trzymać:)
kamilka0011
31 stycznia 2014, 00:19Organizm po prostu potrzebował się zregenerować i wybrał tyle godzin snu;)
MamaJowitki
30 stycznia 2014, 22:52dzieki :) ja podejrzewam ze u mnie to po wczorajszym jedzonku tak sie odbilo ale jutro juz jadlospis bedzie ze mna konkurowal