steppera nie było. nie miałam siły. Czwartek - cały dzień w pracy. o 17 zebranie z rodzicami trwało do 19.30. Skuli tego, że mam pierwszoklasistę w domu to lekcje trzeba odrobić, piosenki się nauczyć itp...
padłam po 22
dzisiaj:
śniadanie
chleb z mąki pp - 2 kromki z malinowym dżemem na fruktozie.
8.00 zielona herbata
12.00 kawa czarna - uczę się ją pić bo mam niskie ciśnienie.
14.30 dorsz w folii 2 kawałki + surówka z kiszonej kapusty
19. resztka dorsza, mały kawałeczek wyschnięty i ogórek zielony
przed 21.00 - 4 kostki czekolady nadziewanej krówką:(((((((((((((((((((dzisiaj tez nie śmigam - stałam od południa przy sokowniku i w efekcie mam 20 słoików soku gruszkowo - jabłkowego. A poza tym misiu przyjechał i czeka na mnie w łóziu;)))
kazde wytłumaczenie dobre. Dla czekolady też....Misiu skusił- chyba go wyslę z powrotem...
Zartuję oczywiście...
Jutro jedziemy do koleżanki ze studiów na prawie jesiennego grilla i pieczone ziemniaki. Ciekawe czy wytrwam...
aha waga w górę, po wczorajszym obżarstwie....
Buziaki
paskudztwoo
10 września 2010, 21:25ja byłam na zebraniu godzine i miałam dośc, a ty tyle ???? współczuję