Zmieniłam wpis, bo nie lubię defetyzmu. Dziś znowu kanał...nie pozbierałam się. To znaczy wczoraj było ok, wytrzymałam ale dalej czułam głód dzisiaj rano. Ostatni wyskok z kotletami w połączeniu z tłuszczem i ziemniakami na 3 dni zaburzył mi odczuwanie głodu i sytości. Rano zjadłam dwie porcje fasolki po bretońsku. Co też nie jest dobre , przeczytałam, że strączki podnoszą insulinę. Potem obiad nie na czas, więc zgryzłam salamitkami, potem zrobiłam musake wegańska również ze strączkowymi, bo to było w domu. Następnie akcja z córką, napadłam na ostatnie pudełko pożegnalne z Rafaello i zeżarłam z 20 sztuk. Na pewno następnym razem jak dostanę bombonierkę oddam koleżankom z pracy. Gdyby tego nie było w domu, nie zjadłabym. Bo nie kupuje... To jest jedna rzecz naprawcza. Nie ważne skupiam się na rozwiązaniach nie problemach. Myślę co tu zrobić jeszce, i wpadł mi pomysł rozpasania jedzenia na 3 dni z zachowaniem niskich węgli. To by pomogło opanować hormony. Gorzej że jutro mam iść na kąpielisko,.ale też nie zrezygnuje z wyjścia z powodu diety.
Musaka z sosem beszamelowym z mleka z migdałów.
krolowamargot
3 lipca 2023, 11:05Insuliny nie podnosi tylko niejedzenie. Wszystkie warzywa, poza zieleniną, mają w sobie jakieś węgle. Żeby ograniczyć te wyrzuty po posiłkach, pomyśl o jedzeniu warzyw najpierw, plus o occie. Odsyłam po wyjaśniena do Glucose Goddess.
PACZEK100
2 lipca 2023, 19:34Oj to fakt lepiej nie mieć nic szkodliwego w domu bo w razie kryzysu się na to rzucamy. Też zajadam stres:(
beutyheart
2 lipca 2023, 20:42Niestety:(