Heeej!
U mnie dzieje się. Od 1 września chodzę na siłkę regularnie (lub ćwiczę w wyjątkowych okolicznościach w domu) i dietkuję. No i co najważniejsze zero słodyczy kupnych.
Na wadze -6 kg, już prawie dogoniłam to, co schudłam przed chrzcinami... Zwiększyłam sobie kcal na 2600.
Czuję się na razie jak balon, bo mam już drugą @ od porodu.
No i ostatni semestr studiów się zaczął. Zaczynam teraz pisać pracę magisterską. Póki co to nie jest tak źle, bo u mnie w grupie tylko ja mam wszystkie ankiety oraz cokolwiek napisane w pracy Do 15 stycznia mam czas na złożenie. Także u mnie póki co dzieje się na pełnych obrotach.
Mój dzień to zajmowanie się dzieckiem, sprzątanie, ważenie i liczenie kcal, gotowanie, wymyślanie dietetycznych deserków, siłka, spacery z dzieckiem itp :) Na szczęście (bardzo się z tego cieszę) siedzę w domu i mogę "na spokojnie" pisać. Koleżanki mają gorzej, bo mają po kilkoro dzieci i do tego pracę, studia i jeszcze odrabianie kilku przedmiotów.
Na razie cały czas walczę. Mąż kupuje sobie słodycze a ja? Zero reakcji. Jest sukces, ale nie chcę krakać, bo przecież w 2010 r. rzuciłam słodycze i jakoś po 2-3 latach niestety wróciłam do nich także muszę coś takiego zrobić, by jednak wytrwać w postanowieniu. Teraz mam o tyle lepiej, że stać mnie na kupowanie erytrytoli, słodyczy "fit" itp, mam pojęcie jak to zrobić, by było tak jak trzeba. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam!
pozytywna16
14 października 2019, 11:03Super spadek, dasz radę :) przy dziecku człowiek staje się bardziej zdyscyplinowany 😀