Nastawienie wciąż mam pozytywne. W końcu to dopiero 3 dzień odchudzania. Nie palę też od 3 dni. Jest ciężko ale staram się myśleć, że już niedługo zobaczę 8 jako pierwszą cyfrę na wadze. A z drugiej strony staram się o tym nie myśleć aż tyle, żeby samej się nie rozczarować.
Mój największy problem? Głód. Ale nie w żołądku tylko w głowie. Wcześniej wypijałam największą butelkę pepsi, zjadałam dużo dużo białego chleba, dwa obiady i jeszcze podjadałam w nocy. Oczywiście nie stroniłam od słodkich cukiereczków czy czekoladek. Więc nic dziwnego, że moja głowa szaleje i mówi "MAŁO MAŁO MAŁO"
A tak poza tym, jedzenie mi smakuje i jest na plus, woda leci strumieniami też na plus. Mam nadzieję, że tym razem dieta da efekty.
Póki co nie ćwiczę. Sądzę, że z tą masą nie byłoby to zbyt rozsądne. Zamówiłam sobie opaskę fitness, żeby liczyła mi kroki i sprawdzała jakość snu. Cyferki zawsze mnie motywowały także to może być super rozwiązanie zmuszające do większej ilości ruchu.
Trzymajcie się!