Taa dzisiejszy dzień zdecydowanie nie dietkowy. Pochłonięte sporo i oczywiście nie ćwiczone ( ale to było wiadome wczoraj i ćwiczenia zostały zrobione na zapas) więc jest 50/50.
Do 17 zjedzone idealnie - 900 kcal
no a potem Babcia :-) kobitka stwierdziła, że zmizerniałam na twarzy i muszę koniecznie się posilić, na nic moje tłumaczenie, że obiad jadłam przed godziną :-) I tak, żeby babuni przykro nie było zjadłam : paróweczkę, sałatki z mega ilością majonezu (sam cholesterol w niej był) babcinej szarlotki (rano pieczone nie miałam jej serca odmówić), 4 czekoladki:-)
U drugiej Babci a piać to samo : zjedzone 3 kabanoski drobiowe, lampka nalewki na trawienie
Taa i cały mój misterny plan poszedł w pizdu, ale cóż czego się dla babć nie robi :-) Jutro będę grzeczna, a dziadka już też dziś zaliczyłam :-).
Idealnie mnie dziś oddaje :-)
BTW :-) jutro mam gastrologa i wyniki gastroskopii i kolonoskopii. Trzymajcie kciuki bo jakoś nie chciałabym kiedyś z workiem skończyć zamiast jelit. Nie dość, że mój mężulek po raku to jeszcze ja ........ nie no para idealna:-) Ale ktoś musi być w niej silny :-)
domanika
22 stycznia 2013, 12:12przepraszam ze komentarz- cos mi sie zacielo na klawiaturze:( pokasuj zebym Ci tu nie smiecila:( jeszcze raz przepraszam
domanika
22 stycznia 2013, 12:11Kochana, jak ja Ciebie czytam o tyle masz energii, werwy i jednoczesnie takiej radosci, to mysle, ze tym wszystkim moglabys z 20 osob obdarować!!! Choroba męża musiała byc makabryczna, ale juz jest okej, i Ty tez dbasz o zdrowie i o siebie- super! Naprawde Kochana!
xSoxShyx
22 stycznia 2013, 11:08no ja mam niby dzisiaj jechac do babci i az sie boje...serniki itd...