Tak o to wyglądała nasza niedziela, przeleżana na zielonej trawce :
Tak się zrelaksowałam, że z tej radości wciągnęłam cudownie śmietankowego loda włoskiego i trzy kawałki pizzy. Ja wiedziałam, że tak będzie.....Pocieszam się tym, że ogólny bilans tego dnia nie przekroczył 1500 kalorii, ale takie uległostki osłabiają moją wolę i nie przybliżają mnie do mojego celu. Ppod względem aktywności dzień wzorowy. Reszta mojej rodziny wypoczywała czynnie jeżdżąc na rowerach, a ponieważ Maluszek jest jeszcze za mały ma tego rodzaju przyjemności, my wypoczywaliśmy trochę inaczej i nie koniecznie cały czas leżąc na tej trawce:-). Wieczorem oczywiście kolejny marszo - bieg i 40 minut rozciągania. Chociaż w tym jestem konsekwentna.
Poniedziałek - bez żadnych większych ekscesów jedzeniowych, chociaż może 2 jogurty owocowe przed bieganiem (320 kalorii) to aż nadto. Całe szczęście, że dopadłam je przed a nie po bieganiu.
skarbek76
6 lipca 2010, 17:57dziękuję:))) to nie jest pochopna decyzja to trwa już prawie siedem lat! ileż można tkwić w takiej pustce?Muszę coś zmienić.Pozdrawiam
maxgrubaska
6 lipca 2010, 17:36a tak na marginesie tez obecnie mieszkam w uk
maxgrubaska
6 lipca 2010, 17:34Ty kochana piszesz ze nie tolerujesz swego rozmiaru a dla mnie w tej chwili Twoj rozmiar jest marzeniem ,,,,,,ale kazda z nas ma problem mniejszy lub wiekszy i dobrzeze mamy siebie......................gratuluje biegania to jest dla mnie najtrudniejszy sport