Po wizycie brata mojego M. nie jest tak źle. Parę grzechów mam na swym koncie (2 piwa, trochę za duża kolacja czy rillettes z łososia o późnej porze...), ale sytuacja opanowana- raz waga skoczyła o 200g, ale już wróciłam na dobre tory i waga 100g mniejsza od paskowej, jest dobrze :)
Brat lubego jest trochę zakręcony ogólnie i potwierdził to wręczając mi na przywitanie: duże pudełko czekoladek Merci! Wyszukałam w internecie, że jedna czekoladka to ok 70kcal (chyba, już nie pamiętam, ale coś koło tego). No i w związku z tym postanowiłam, ze w weekendy, bo wtedy zawsze jem dużo mniej niż powinnam, będę brała po jednej, co da mi dwie czekoladki na tydzień. Teraz najśmieszniejsze: w sobotę otworzyłam pierwszą, kiedy ją ugryzłam i poczułam smak czekolady, której nie miałam w ustach już od 4 miesięcy... popłakałam się :D Z radości! No bo ja tak kocham czekoladę...
Na koniec parę zdjęć, już się przyzwyczaiłam, że dodaję przy każdej notce :)
Z lubym, październik 2011 Z lubym, wrzesień 2012
Miłego chudnięcia, laseczki :)
sextothebeat
10 października 2012, 18:02chudzinka :* też kocham czekoladę, zwłaszcza w zestawie z chipsami i colą ;-)
takamalaa
8 października 2012, 12:55podziwiam ;) mnie własnie gubi czekolada i chipsy :((
poziomka2308
2 października 2012, 10:58No ja też jestem czekoladowy łasuch i skubnę sobie od czasu do czasu po kosteczce. Hmm gdybym nie jadła jej całe 4 miesiące też bym się popłakała, ale dlatego, że prawdopodobnie zjadłabym od razu całą tabliczkę i przyjechała do Ciebie, żeby Ci jeszcze Merci wykraść!
wikieliwero
2 października 2012, 08:09oooo proszę :D jaka reakcja :) Całe szczęście ja nie przepadam za słodyczami czekoladowymi :)