Kupiłam.
Kupiłam płaszcz.
Kupiłam płaszcz w.
Kupiłam płaszcz w rozmiarze.
Kupiłam płaszcz w rozmiarze 52.
Jeszcze niedawno nie weszłabym w taki w rozmiarze 54. A wiadomo płaszcz musi być troszkę większy, by móc założyć pod spód jakiś grubszy sweter. Nawet nie wiecie, jak się cieszę. Ile to dla mnie znaczy. Kiedy widać jakiekolwiek efekty odchudzanie nagle zaczyna nabierać sensu. Siadasz, przybierasz pozę myśliciela i nagle dociera do Ciebie: "Heloł! Schudłam. To jednak działa! Być może jeszcze kiedyś będę wyglądać, jak normalny człowiek".
Swoją drogą obawiałam się trochę kupić ten płaszcz. Kosztował 395 złotych, a ja ciągle chudnę - niedługo może być za duży. Miła pani w sklepie zapewniła jednak, że jest na niego 2 letnia gwarancja (nawet, gdy guzik mi się urwie to przyszyją), która obejmuje nawet ewentualne zwężenie płaszczyka ;D
Spodnie zrobiły się za luźne i po raz pierwszy z życiu cieszę się, że nie mam się w co ubierać ;). Po raz pierwszy w życiu nie mam się w co ubierać nie dlatego, że ciuchy są za małe, lecz dlatego, że są ZA DUŻE.
Ponadto pierwsze osoby zaczęły zauważać, że schudłam. To też szalenie budujące.
Pamiętam, że jedno z najbardziej przykrych dla mnie wydarzeń miało miejsce w 1 klasie LO. Lekcja historii, pani opowiada o Wenus z Willendorfu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus_z_Willendorfu
i nakazuje spojrzeć na zdjęcie w podręczniku. Klasa zaczyna komentować, jaka ta postać obrzydliwa etc, a ja wracam do domu i patrzę w lustro i widzę Wenus z Willendorfu w swoim odbiciu. Teraz już coraz mniej ją przypominam. Może niedługo ujrzę w lustrze Wenus z Milo? Oczywiście nie marzę o utracie rąk ;D
Nie mogę się doczekać do Świąt. Tęsknie już do nich, choć jednocześnie się ich boję. Tęsknię za tą rodzinną atmosferą, za niczym niezmąconym spokojem, za śpiewaniem (a raczej fałszowaniem kolęd).
Dziś zadbałam o to, by czuć ich nadchodzącą aurę. Puściłam kolędy. Uwielbiam te w aranżacji Arki Noego - są takie żywiołowe, radosne, a Boże Narodzenie to w końcu radosne święto dla katolików. Lubię też zagraniczne piosenki. Niepokonane "Last Christmas", "Jingle Balls", "Let it snow". Oł jeee...
Napisałam, że jest to radosne święto dla katolików, bo sama jestem ateistką. Choć może nie do końca, bo czasami zdarza mi się myśleć o Bogu i łapię się na tym, że się do niego zwracam, a to ewidentnie świadczy o tym, że w niego wierzę. Zdecydowanie jednak nie wierzę w kościół katolicki i nie czuję się katolikiem pomimo tego że jestem ochrzczona.
Dziś K. zapytał mnie co chciałabym dostać od Mikołaja. Agrh...
O mało nie odpowiedziałam śpiewająco : "All I want for Christmas is you..." :****
Się rozpisałam, ale mam jakiś dobry nastrój, a wtedy mi idzie pisanie ;****
Pozdrawiam ;*****
Dotka1991.grudziadz
23 grudnia 2010, 10:22fajne uczucie kupować mniejsze ciuchy ;) i jak nie ma się w co ubrać, bo wszystko za duże ;)
jamida
22 grudnia 2010, 19:30hah tak to cudowne uczucie kupować coraz to mniejsze ciuchy
mauchewka
22 grudnia 2010, 19:02Oj masz racje! :-) Nie mogę się tego doczekać! Ale to jeszcze trochę. Musze się pozbyć 5 kg a jak osiągne swój cel (czyli jeszcze 9kg) to będę musiała iść na nowe! :D to dopiero będzie radość! A teraz jest w sumie najgorszy okres, bo święta i sylwester, więc jak przeżyjemy to to będzie z górki! :-) taką mam nadzieje :-)
doopaxl
22 grudnia 2010, 18:38Będziesz jak z Narodzin Wenus Boticcieliego;]
mauchewka
22 grudnia 2010, 11:56A no i gratuluję rzecz jasna mniejszego rozmaru! To świetne uczucie wchodzić w rzeczy o których wcześniej nie byłoby nawet mowy! :-) I jakie to motywującę prawda? :-) Ja na chwilę obecną na zakupy nie chodze. Pół roku temu nakupowałam dużo rzeczy w mniejszym rozmiarze (bo schudłam 11kg) a teraz się w nie nie mieszcze, bo z 8kg mi znowu przybyło... Poczekam sobie trochę. A potem dopiero będę się radować! :-)
mauchewka
22 grudnia 2010, 11:51Byłoby świetnie gdyby na jednym się kończyło. U mnie jest tak, że jak tylko poczuje smak czegoś co jest zakazane (tu przede wszystkim słodycze, bo do żadnych cipsów itd mnie nie ciągnie) to chce więcej i więcej. Przestaje myśleć o kaloriach, jem jak w jakimś amoku. Jem wtedy byle co. Byleby zjeść. To strasznie głupie i chyba bardziej na tle psychicznym niż fizycznym, bo na diecie chodze najedzona i raczej niczego nie powinno mi brakować. Ale jednak... Chyba jedyna zasada, która może poskutkować to 'wszystko albo nic'. Przez jakiś czas było 'wszystko' i rosłam w oczach. Więc teraz musze po prostu przystopować i na jakiś czas nie ich nie jeść! :-)Dzisiaj była ta wigilia i niestety. Trochę przesadziłam, ale jeśli teraz zjem mniej to może się wyrówna nie? (mam nadzieje!) Na wigili w domu będzie o tyle łatwiej, że wszyscy wiedzą, że jestem na diecie więc będą mnie pilnować i wspierać. Zero słodyczy! A Ty robisz przerwe na święta czy trzymasz się dietki? :-) Pozdrawiam cieeepło! :*
onajestzmarsa
22 grudnia 2010, 11:45Ja robię to wyłącznie dla siebie i własnego samozadowolenia :) Otóż mam wysiłkową wadę wzroku -.- Ja jestem fanatykiem sztuk walki, ale niestety przez oczy nie mogę trenować.. Pomijam dziesięć tysięcy kontuzji jakich się nabawiłam w dzieciństwie trenując ;)
Snowgirl
22 grudnia 2010, 10:26dobrze z tym plaszczykiem, ale naprawde sporo kosztowal, a co do kosciola to zgadzam sie z toba. ta instytucja juz dawno przestala reprezentowac religie katolicka w nalezyty sposob. a to ze wciaz wierzysz w boga swiadczy o tym ze jestes jeszcze katoliczka, ale nie praktykujaca (chyba tak to sie nazywa), a nie ateistka. Anyway, kazdy dokonuje w zyciu wlasnych wyborow i dobrze ze wiesz czego chcesz :]. powodzenia w dalszym odchudzaniu :D
onajestzmarsa
22 grudnia 2010, 01:28Powiało wspaniałym optymizmem z Twoich słów :) Aż sama naładowałam się jeszcze większą ilością pozytywnej energii.. Pozdrawiam gorąco ! A Panu K. zaśpierwasz All I want... kiedy będziesz na to psychicznie (nie fizycznie) gotowa. Pozdrawiam !!!!
jolanda80
22 grudnia 2010, 01:28i byle tak dalej:)życze powodzenia i trzymam kciuki:)i bede zaglądać jak Ci idzie:)