Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
oj tam oj tam


- No, to co ty w końcu planujesz studiować? - zapytała mama spoglądając na mnie spod lekko przymkniętych powiek.
- Filologię polską - odpowiedziałam pewnie.
Mama zgromiła mnie wzrokiem.
- Miałaś iść na prawo. Już niczym się nie przejmujesz. Do matury się nie uczysz. Filologia? I co ty po tej filologi będziesz miała?
- Zostanę nauczycielem - odrzekłam zachowując spokój.
Zawsze o tym marzyłam. Zawsze z całego serducha pragnęłam kształtować to młodsze pokolenie. Już od podstawówki wielokrotnie wyobrażałam sobie, że to ja stoję po tej drugiej stronie klasy i tłumaczę uczniom rozmaite rzeczy. Dusiłam to w sobie. W końcu, naoglądawszy się uprzednio "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej, wymyśliłam to nieszczęsne prawo. Zawsze kojarzyło mi się ono z jakimś takim luksusem, pewnością, pozycją. Sama nie wiem. Nie mniej - ostatnio doszłam do sensacyjnego wniosku, że prawo jest bardzo nudne i polega głównie na wkuwaniu miliardów rzeczy, a ja nigdy nie lubiłam wkuwać. I raczej nie zmieni się to w najbliższym czasie. O ile kiedykolwiek się zmieni.
- Nauczycielem? I będziesz zarabiać miesięcznie 1500 złotych? - zapytała tymczasem mama obcesowo.
Ja rozumiem, że rodzice chcą dla mnie lepszego życia niż to, które sami wiodą. Rozumiem, że pokładają we mnie wiele nadziei, że cieszą się moimi sukcesami (i uwielbiają nimi przechwalać ;/), ale to jest moje chyba mam prawo sama dokonywać wyborów, które bezpośrednio wpłyną na MOJĄ przyszłość.
- Mamo, rozumiesz, że ja będę zajmować się tym przez resztę życia? Pojmujesz, że wybór, którego teraz dokonam zdefiniuje resztę mojej egzystencji? - Siląc się na spokojny ton podjęłam próbę wyjaśnienia rodzicielce mojego własnego punktu widzenia. - Dlaczego mam zajmować się czymś, co będzie mnie męczyć? W czym będę czuła się diabelnie źle i będę musiała zmuszać się żeby to robić?
- Jasne. Wymyśliłaś z tą filologią. Od sześciu lat mówisz o prawie. Teraz nagle filologia. Ciekawe, kto jeszcze idzie na filologię, że tak bardzo nagle na filologię zapragnęłaś iść. Złożysz podanie na prawo. Przecież nic cie to nie kosztuje.
- Dobra.
I taka dyskusja. Złożysz podanie i koniec. Zrobisz tak jak my chcemy, a my dalej będziemy tworzyć ułudę, że masz prawo do własnych wyborów, decyzji i błędów. Przecież i tak wiemy, że, by nie zawieść pokładanych w tobie nadziei zrobisz po naszemu.
Tylko szkoda, że zazwyczaj bardzo kiepsko wychodzę na robieniu według uznania rodziców. Poszłam do tej pieprzonej szkoły przez nich. Poszłam i wpędzili mnie tam w taką depresję, że słabo mi nawet, gdy o tym myślę. Nie chcę ponownie trafić do takiego środowiska - zakłamanego, przepełnionego fałszem, wyniszczającego od środka. Bo żeby odnaleźć się w takim środowisku trzeba być suką bez uczuć, a ja niestety (a może stety; w końcu chyba powinnam cieszyć się z tego, że posiadam jeszcze ludzkie odruchy) jestem bardzo emocjonalnym, przepełnionym altruizmem człowiekiem. Nie potrafię powiedzieć komuś żeby się po prostu odczepił, nie potrafię odmówić pomocy, nie potrafię patrzeć na cierpienie drugiej osoby. A tam, w tej głupiej szkole, doskonale potrafili wykorzystać moją słabość. I wybijali się non stop na moich plecach. Czasami myślę, że gdybym się stamtąd nie wyniosła już nie byłoby mnie na tym świecie. To był okres w moim życiu, w którym różne dziwne rzeczy chodziły mi po głowie.

___________________________

Swoją drogą - ostatnio zauważyłam, że nie ma na świecie człowieka, któremu życzyłabym po prostu źle. Fakt, są ludzie, których bardzo nie lubię, osoby bardzo mnie irytujące, sprawiające, że konieczność obcowania z nimi jest dla mnie czymś gorszym najbardziej wymyślne tortury. Ale dokonałam, zaskakującego nawet dla mnie spostrzeżenia, że życzę im wszystkim, by jakoś im się im w życiu ułożyło - niech będą piękni, bogaci, wpływowi. Niech mają po dziesięcioro dzieci. Niech będą tak cholernie szczęśliwi, jak tylko to można sobie wyobrazić - nie mam nic przeciwko byle by byli szczęśliwi z dala ode mnie :).

___________________________
 
Ha. A ja dalej walczę o kondycję. Dziś pojechałam na rowerze do szkoły. Jutro (jeśli tyłek pozwoli [czytaj dalej, będzie wyjaśnione]) też planuję. Do B. na rowerze jedzie się wyjątkowo przyjemnie. Nie ma jakiś większych wzniesień, pod które trzeba podjechać  (nie licząc wiaduktu ^^, ale za to zjeżdża się z niego zajebiście, więc w dupie z tym, że trzeba się namachać coby podjechać ;D). Do szkoły, pod same drzwi jedzie mi się jakieś 30 minut czyli nawet szybciej niż przejażdżka autobusem i spacerek z przystanku do szkoły. A dodatkowo nie jestem uzależniona od Veolii, która jeździ sobie, jak chce, rozkład ma gdzieś.
Tylko, że w jeździe na rowerze jest jeden [no dobra dwa] minus[y]. Po pierwsze MAM DIABELNIE NIEWYGODNE SIODEŁKO. Boli mnie tyłek i jeszcze coś.  Nawet usiąść teraz w każdej pozycji nie mogę ^^. Miłe to, to bynajmniej nie jest.
No i po drugie - coś ten rower, co na nim jeżdżę szwankuje. Czasami jak mu coś strzeli to tak przez chwile ma się wrażenie jakby łańcuch spadł, choć ten nie spada wcale. No i nogi mi wtedy uciekają z pedałów i mogę się niechcący albo zrypać z roweru, albo wpaść pod jakiś samochód.
Kurde, wcale nie sądzę, żeby moja śmierć była jakąś wielką stratą [na dobrą sprawę to nawet nie miałby kto za mną tęsknić], ale jednak pożyłabym chętnie jeszcze parę lat i sprawdziła, czy mój 'proroczy' sen o słodkim synku się spełni <3 :D

_______________________

A niedługo maturyyyy...
A później wynikiiiii...
A później na studia [albo do Anglii na zmywak xD :D]...

_______________________

 ;S. Piszę tutaj ostatnio tak rzadko... Ale cóż... Moje życie nie jest już tak ciekawe, jak kiedyś. Albo przestałam dostrzegać tą jego ciekawość? Sama nie wiem. Kiedyś o byle głupocie potrafiłam napisać elaborat.
Ale wtedy byłam szczęśliwa. A teraz... Teraz nie jestem. Ale spoko, nie jestem też nieszczęśliwa. Zawisłam gdzieś pomiędzy ;P. Ale mimo to staram się ciągle być uśmiechnięta i pomocna innym ludziom. Moja babcia zawsze powtarzała: "Bądź dobra i radosna nawet w złym i smutnym świecie. Nie bądź, jak inni. Nie podążaj ślepo za tłumem, bo i tłum może zmierzać czasami jedynie na manowce. Szukaj własnej ścieżki."

______________________

Leżąc w łóżku przed zaśnięciem myślę o Tobie i zastanawiam się, czy Ty choć przez jedną, malutką sekundę zatęskniłeś za mną. Czy choć przez chwilę brakowało Ci mnie, tak jak mnie brakuje Ciebie. Czy choć przez moment po Twojej głowie, przebiegła myśl: "...brakuje mi jej."

Uczucia w moim przypadku to coś bardzo zagadkowego. Nawet bardziej niż bardzo. Zdążyłam już dokonać spostrzeżenia, że o tym, jak bardzo na kimś mi zależy przekonuje się zazwyczaj, gdy zaczynam tą osobę tracić. Ludzie zniechęceni moim zachowaniem, sposobem bycia, a może poniekąd czymś, co odbierają, jak ignorancję, choć z pewnością ignorancją to nie jest (niektórzy jako ignorancję odbierają moją usilną chęć "nienarzucania się") odsuwają się ode mnie, a wówczas ja odkrywam pewną trudną do wypełnienia pustkę, zagnieżdżoną gdzież między sercem, a mózgiem. Właściwie nie tyle trudną do wypełnienia, co całkowicie nie do wypełnienia.
Czasami pozwalam takim osobom odejść - jeśli wiem, że beze mnie będą szczęśliwsi, iż moja osoba tylko zakłócałaby ich poukładane, uporządkowane życie to nie widzę sensu, by na siłę reanimować daną znajomość.
Inaczej mam z osobami, które pokocham - przyjaciółmi, rodziną, facetami, bo po osobie, którą się kocha ta niemożliwa do wypełnienia pustka jest o wiele bardziej ciążąca. Muszę z całą dozą szczerości powiedzieć, że potrafię kochać. Jestem w tym przypadku trochę, jak dziecko - kocham z całego serca, nie potrzebując żadnego konkretnego powodu.
Pamiętam, że, gdy byłam w jednym związku, wyszukałam cytat, który w świetny sposób opisywał to, co czuje i do czego jestem zdolna w uczuciu:

? Ja natomiast zatracam się całkowicie w osobie, którą kocham. Jestem jak błona przepuszczalna. Jeśli cię kocham, możesz mieć wszystko. Mój czas, moje oddanie, mój tyłek, pieniądze, rodzinę, mojego psa, czas... wszystko. Jeśli cię kocham, przecierpię za ciebie każdy twój ból, przejmę na siebie wszystkie twoje długi (w każdym znaczeniu tego słowa), ochronię cię przed twoją własną niepewnością, przeniosę na ciebie wszelkie dobre cechy, których tak naprawdę nigdy w sobie nie wykształciłeś, i kupię gwiazdkowe prezenty dla całej twojej rodziny. Dam ci słońce i deszcz, a jeśli akurat okaże się to niemożliwe, zagwarantuję ci je na przyszłość. Dam ci to i wiele więcej, aż będę tak osłabiona i wyczerpana. Nie przedstawiam tych faktów z dumą, ale tak to właśnie z mojej strony zawsze wyglądało ?

Nie wiem, ale wydaje mi się, że właśnie na takim oddaniu powinna polegać miłość. Oczywiście to oddanie powinno być obustronne. Ale co ja tam wiem? ;D

__________________________

A ostatnio słuchałam sobie radia i natrafiłam na super zespół - Sunrise Avenue. Posłuchałam parę ich piosenek i dosłownie się zakochałam ;D. Patrzę na ciocię Wiki, a ona mi mówi, że to zespół fiński! Że też od razu się nie domyśliłam ;D. Przecież ja kocham rock rodem z Finlandii ;D. W końcu stamtąd są moi ukochani Rasmusi :D :). Chuj, kończę szkołę i wypieprzam do krajów nordyckich  ;D. Przynajmniej dobrej muzyki na żywo będę mogła posłuchać. I co ja się studiami martwię?

A tak na serio to piosenka Sunrise Avenue tak do mnie przemówiła prawdopodobnie, ponieważ, mam wrażenie, że jest o mnie. Tekst idealnie pasuje do sytuacji, w której się znajduje. Albo raczej do niedawna znajdowałam.

W ogóle słucham obecnie kilku fajnych piosenek.
Powklejam linki, może ktoś zaraz się moją kochaną muzyką:
1. http://youtu.be/PLzIkTOHE5I
2. http://youtu.be/1V4AscLidWg
3. http://www.youtube.com/watch?v=OVSGwohshJE
4. http://www.youtube.com/watch?v=5OL_G1jS7gk
5.  http://www.youtube.com/watch?v=xOKEpZe5bJE
6. http://youtu.be/F0_mQ3Hx8wY
7.  http://youtu.be/S4FuiZnQFfc

_____________________

A w ogóle to rozbił mnie ostatnio jeden filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=wsBon3DTwIY

_____________________
Błędów nie sprawdzam bo mi się nie chce. Ave.
  • Dotka1991.grudziadz

    Dotka1991.grudziadz

    20 kwietnia 2011, 16:22

    ale nagryzmoliłaś xD Ja podjęłam decyzję o niepójściu na studia wbrew moim rodzicom i nie żałuję, bo wiem, że od października pójdę na zaoczne, ale na to, co kocham. Nie możemy spełniać nieudanych planów i ambicji naszych rodziców. To jest nasze życie, a oni swoje przeżyli po swojemu i my musimy też tak zrobić z naszym ;) Pamiętaj, że to Twój wybór! ;) a co do pensji nauczycieli, to nie są najlepsze, ale moja Pani od polskiego, kiedy zaczynała pracę, dawała dodatkowo korepetycje z polskiego i w sumie nadal daje, tylko teraz podniosła stawki i ma dużo kasy, chociaż też dużo pracy. Więc każdy musi znaleźć swoj sposób na życie ;)