Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
no cóż...


Imieniny wypadły naprawdę fajnie. Główną atrakcją było ognisko i kiełbaski - zjadłam dwie z chlebem, ale to była przemyślana zamiana- nie jadłam przekąski i kolacji:) Słodkie, ciasta, chipsy, paluszki, napoje, itd. - żadna z tych rzeczy nie była górą= nie zjadłam ich:) Także uważam, że całkiem nieźle mi poszło. Kiełbaski, chleb i kawa - to moje menu imprezowe z dzisiaj;)

Na imieninach była też taka J. Znam ją praktycznie z widzenia... zauważyłam, że schudła, więc jej to powiedziałam - potwierdziła, uśmiechnęła się i zaczęła o tym mówić. Miałam nadzieję, że odwdzięczy mi się tym samym (tzn. komplementem, że też schudłam), ale nie doczekałam się... Parę minut później coś mi chciała powiedzieć, ale nie pamiętała jak mam na imię i... usłyszałam tylko "hej, ty duża" ... myślałam, że zapadnę się pod ziemię - jak mi się głupio zrobiło! Uważam, że to było ciut nietaktowne z jej strony tak się do mnie zwrócić... i w ogóle z egoistycznego mojego punktu widzenia pożałowałam, że wcześniej ją skomplementowałam. Powiem krótko - byłam wściekła! Bo wiem ile pracuję i jak na to by jednak trochę lepiej wyglądać, a jak się okazuje tego wcale nie widać! ... Potem oglądałam zdjęcia z ogniska i sama nie widziałam specjalnej poprawy u siebie -może tylko na twarzy - smutno mi się zrobiło... niby 13,5kg mniej, a tu mierny efekt wizualny... Mąż mnie potem pocieszał i powiedział, że w ubraniach nie widać tego, co on widzi w alkowie... może i racja, że kurtka ukryła efekty mej pracy... Sama nie wiem, ale jakoś mi się przykro zrobiło i niefajnie!

Jutro kolejny sprawdzian z silnej woli - komunia! Trzeba będzie bardzo wcześnie wstać, bo mamy sporo km do przejechania! A Msza już na 9:30! ... Przymierzałam dzisiaj tyle ciuchów i... jestem rozczarowana. Słowa "nie mam się w co ubrać" (przy pełnej szafie ciuchów) nabrały wymiernego znaczenia. Parę kombinacji miałam, ale do każdej brakowało tego "czegoś"! No i pójdę w spodniach czarnych i białym sweterku. Dość elegancko... marzyłam jednak o założeniu sukienki i moich pięknych nowych butów, ale niestety nie miałam niczego co pasowałoby na górę - a jutro ma być chłodno i niechybnie bym zmarzła :(((

Dobra wyżaliłam się, popisałam, a teraz do mycia i spania...

BUZIAWKA:*

  • aischad

    aischad

    12 maja 2013, 21:09

    nie przejmuj się jakąś wredną babą, 13,5 kg widać, uwierz mężowi ;) mam nadzieję, że na Komunii też byłaś grzeczna ;)))

  • cytra1979

    cytra1979

    12 maja 2013, 19:15

    coz te babsko zachowalo sie bardzo nie ladnie.. to jej powinno byc glupio a nie Tobie... U mnie po 10 kg tez duzej roznicy nie ma tzn ja widze po ubraniach i maz mowi ze widac ale tylko jedna kolezanka zmiane zauwazyla...

  • daszrade

    daszrade

    12 maja 2013, 17:02

    nie ma co się przejmować ! :) ja miałam podobnie... -13 kg i zero efektów. Dopiero znajomi i rodzina zaczęla zauważac jak mi zeszło 16-20 kg :) no i oczywiście jak kupiłam jakieś nowe ciuszki, które bardziej podkreśliły talię, z której spadło najwięcej cm :)

  • MonikaGien

    MonikaGien

    12 maja 2013, 09:08

    co za wredna baba, ale nie przejmuj się, walczymy dalej, tak jak pisałam, schudniemy nastepne 13 to dopiero inni zobaczą ;-) trzymaj się

  • ruda.maruda

    ruda.maruda

    12 maja 2013, 00:14

    najgorsze jest to, że czasami ludzie, którym uda się schudnąć, próbują się wywyższać i stają się chamscy. Nie przejmuj się kochana, ważniejsze są słowa męża, a nie jakiejś kobity, która nie potrafi kulturalnie się odnieść do człowieka. Szkoda nerwów, bo wkładasz dużo wysiłku, by wyglądać dobrze i nie pozwól nikomu tego zmarnować ;-)