Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie pierwszy, ale ostatni raz.


Do czego potrafi sprowadzić człowieka biały Kit-kat (omomom uwielbiam!), Bake Rollsy, precel, chałwa, tabliczka czekolady, pół słoika masła orzechowego i jogurt (bynajmniej nie naturalny)? No cóż, jak jeszcze do tego dołożymy wiadomość od Vitalii w skrzynce pocztowej... Do powrotu.
Cholernie irytującego powrotu.
Znowu.
Paradoksalnie jeszcze wczoraj wygłosiłam istne przemówienie, którego głównym przekazem było: KONIEC KOMPLEKSÓW I GŁUPICH DIET. Ów przekaz zakładał, że przestanę się nad sobą użalać, ale też skończę z tymi wszystkimi postanowieniami o odchudzaniu. BMI w normie, wydolność fizyczna na wfie "ponadprzeciętna" (jakby to faktycznie oznaczało nie wiem jak wielki komplement), rozmiar 40. Nie ma tragedii, więc dupa do góry, koniec mazgajenia się! Bo jednak ktoś się ze mną chyba zgodzi, że zrzygać się można, słysząc naokoło jedynie o odchudzaniu, grubych udach czy innych boczkach.
Wystarczył jeden dzień, żebym zmieniła zdanie. No kogo ja chcę oszukać?:P Marzy mi się taki i taki wygląd, taka i taka waga. Moje odżywianie również pozostawia wiele do życzenia. I pewnie nic bym z tym nie zrobiła, gdyby nie mail od portalu Vitalia. "Boczkozaurus" było jak kopniak w tyłek. Solidny i miejmy nadzieję - niepotrzebny nigdy więcej w kwestii odchudzania. Bom słowna, niesłowna, tym razem dojdę do tych 58kg. A jak w kilogramach mi się nie uda, to w centymetrach. Jak nie w centymetrach, to wyrobię sobie mięśnie brzucha. Basta.
Także no, witajcie, Vitalijki, ponownie :)


  • Unfabulous.

    Unfabulous.

    21 stycznia 2014, 23:19

    JEST MOC ! Powodzenia !

  • Ciapkapusta

    Ciapkapusta

    21 stycznia 2014, 23:10

    Czuję tę moc. :D