Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
PIATEK W DOMU


nie moge za duzo pracowac w kuchni czy cokolwiek robic. nie moge zgiac kciuka. bol jest parszywy.

ciekawe jak zrobie obiad? ciezko bedzie.
dzis 59 kg rano wiec trzymam sie. choc wczoraj OSIEM MICHAŁKOW poszlo do paszczy.

rano sledzie w zalewie z chlebem chrupkim i kawa z mlekiem 350

danio na drugie owsiany krazek kilka michalkow i czekolady kawal 600

kotlet mielony kasza gryczanai burakami sosem pieczarkowym 500

znow czekolada i ciastka 500

juz limit wyczerpany wiec postaram sie ze wzgledu na te chwile slabosci  sprostac kalorycznosci dnia dzisiejszego i wszamac jedynie lekki owoc.
ta chec od wczoraj na slodycze wynikla z dwoch czynnikow-sama ich nie kupuje, T kupil otworzyl, a ja z bolesna reka, nie mogaca isc na silowni-ponoc akt fizyczna wydziela endorfiny tez. mi ich zabraklo po tym stresie w pracy.