Jestem ponownie. Chłop mnie niemożebnie wkurza, a ja nie radzę sobie z emocjami. Odkąd pamiętam zawsze odczuwałam je zbyt mocno i wbrew pozorom z wiekiem wcale mi ta przypadłość nie przechodzi. Jedyne co się zmieniło to, że po milionie spalonych w szale mostów, dzisiaj potrafię się na chwilę w tym szale zatrzymać, ale to nie znaczy, że on słabnie i znika. Zostaje jedynie zepchnięty gdzieś głębiej pod pretekstem "jestem już za stara, zbyt wiele szans zmarnowałam, a kolejnych może już nie być". Jestem zwykłym człowiekiem, pragnę normalnego, raczej spokojnego i szczęśliwego życia, ale mam wrażenie, że nadejdzie kiedyś dzień, kiedy już nie utrzymam tej złości i... I wyrzygam z siebie te wszystkie rzeczy w skutkach ostateczne i nieodwoływalne. Czy to coś złego, jeśli byłyby prawdziwe? Ale co to znaczy prawdziwe? Nie chce mi się wchodzić w żadne filozoficzne dysputy.
Muszę się uspokoić, tylko tyle. Nie szukam argumentów za tym żeby zmienić chłopa. Lepszego nie znajdę. Szukam jedynie sposobu żeby zaakceptować jego wady i jego sposób traktowania mnie.
Wróciłam może na chwilę, może na dłużej. Startuję mniej więcej z miejsca, w którym zniknęłam. Kiedy ważyłam się przed dwoma tygodniami, waga wskazywała równe 71kg. Pewnie coś mi od tego czasu spadło, ale wątpię żeby było poniżej 70. Obrałam podobne tempo co poprzednio, z tą niekorzystną różnicą, że teraz praktycznie nie ruszam się z mieszkania.
ognik1958
20 października 2023, 09:15Witaj...niestety też jestem chłopem ale ciut innym myślę konstruktywnie najpierw jak schudnąć a teraz jak to utrzymać i jak na razie pełen sukces uff już 11 miesięcy na stabilizacji po zwałce.. 50 kg I też przy udziale zliczania w tabelkach excelowskich i dało radę powodzenia tomek