Dobra, muszę czymś zająć głowę, bo delikatnie zaczęły mnie nachodzić myśli o słodyczach, a zwłaszcza o pączkach. To chyba napięcie związane z obecnością rarytasów w lodówce. I to jakich - zamrożonego chleba razowego! Już myślałam, że zaczynam kumać czaczę, a teraz głupi chleb sprawia, że jestem na progu złamania się. Mam wrażenie, że zapeszyłam otwarcie chwaląc się chłopowi ile zrzuciłam. Na głos wypowiedziałam, że się odchudzam i usłyszało to moje ciało, które teraz wytoczy całą potężną machinerię psychiki, by mnie powstrzymać od uszczuplania jego rezerw.
Przez weekend było właściwie grzecznie. W piątek coś tam na pewno musiałam spalić ekstra przy sprzątaniu a kolacja była nędzna, ledwo jedna kanapka z serem. Pociąg chłopa się opóźnił, więc jak już dotarł to stwierdził, że marzy tylko o spaniu i nic nawet nie chciał jeść. Zirytowana byłam, ale bardziej na PKP niż na chłopa, bo miałam inną wizję tego wieczoru.
W sobotę rano pierwsza była grana kawka z mlekiem, potem na śniadanie 2 kanapki z jajkiem i ćwiartką papryki. Przed południem wybraliśmy się do lasu, temperatura była w porządku, ale zdecydowanie brakowało słońca. Ze 2 godziny nam tam zeszło, potem jeszcze w drodze powrotnej zahaczyliśmy o sklep. Nie odpuściłam tego winka, chociaż powinnam. To było zupełnie bezsensownie nabite 400 kcal. Na obiad były wspominane już krewety w pomidorach. Tym razem wyszły mi zdecydowanie lepiej. Sądzę, że wiele zmieniło to, że po pierwszej próbie doczytałam, że wypadałoby przed smażeniem usunąć krewetkom jelita. Tak, przyznaję się, przy pierwszym podejściu nieświadomie zeżarłam krewety z pełną zawartością ich maluteńkich jelitek. Ale żyję! No, po krewetkach było wspomniane już winko i jeszcze na zakończenie dnia połasiliśmy się na budyń czekoladowy, bez cukru, ale z owocami.
Niedziela niestety nie obeszła się bez grzechu, przy okazji spaceru zaszliśmy do pączkarni. Co prawda wzięliśmy tylko po jednym pączku z adwokatem, ale to były całkiem spore pączuchy, może i nawet wielkości 2 zwykłych. Nie byłam szczególnie zła, to już chyba nasz taki rytuał i sposób na osłodę zbliżającego się rozstania. Mam nadzieję, że niebawem już takie rytuały nie będą potrzebne. Powiedziałabym za to, że wieczorem odniosłam zwycięstwo, bo nie weszłam w tryb czyszczenia lodówki, ale mam wrażenie, że to tylko odroczony wyrok, a ja jadę na dupościsku. Oby nie, liczę, że dzisiaj się w końcu wyśpię i wszystko będzie lepiej bez konieczności łagodzenia napięć.
PACZEK100
4 grudnia 2023, 20:14Jeden pączek nie sprawi że przytyjesz, bezcenne chwile z facetem też są ważne!
ognik1958
4 grudnia 2023, 19:50Hmm trza się usidlic w ryży deficytu i tego przestrzegać ja to robie już 15 miesięcy i waga stoi ma najmniejszym poziomie tych 73.7 kg I...nie ma zmiłuj beż jo-jojo nie ma zmiłuj no i wytrwam i dojdę do bieguna a to jeszcze 174 km do końca roczku...oby