W sobotę byliśmy na nartach, to znaczy moi panowie jeździli a ja szwendałam się w górę i w dół przez 3 godziny. Pogoda była przepiękna - śnieg i słońce! Robiłam zdjęcia i podziwiałam narciarzy i snowboardzistów. Niestety moje kolano, po przejściach, nie nadaje się do tego sportu. Ale jak będę lżejsza to spróbuję w przyszłym roku. Nic straconego.
Dieta utrzymana, wieczorem trzęsło mnie zimno po wysiłku i bez kolacji ale byłam z siebie zadowolona.
W niedzielę z rana przebieżka z koleżanką 5,5 km - robimy formę przed następną sobotą. Pierwsza trasa była totalnie zaśnieżona - ścieżka pełna dziur i śladów piechurów przedzierających się przez zaspy. Pojechałyśmy na inną ścieżkę - była super odśnieżona i świetnie się biegało. Pogoda bezwietrzna i dużo tlenu w powietrzu.
Potem proszony obiadek w domu - zjadłam to i owo, ale bez przesady. Na deser 1 kostka gorzkiej czekolady i 5 orzeszków. Dawniej zjadłabym całą tabliczkę i masę innych rzeczy...
Po obiadku fajny spacer z Tatą - szybkim marszem ok. 1 godziny.
Podsumowanie - sportowo ok, dieta tak sobie, raczej nie przytyłam ale nie było restrykcyjnie. Samopoczucie fantastyczne, mam naładowane akumulatory na kolejny tydzień!
SandyCastle
2 lutego 2014, 20:08super !
znudzonaona
2 lutego 2014, 20:04:) powodzenia na cały tydzień :) pozdrawiam :)