Ciągle jeszcze jestem pozytywnie nakręcona na odchudzanie.
Niektóre posiłki budzą niepokojące uczucia, ale postanowiłam trzymać się wytycznych i zjadłam wczoraj surowe jabłko z mlekiem, pewna obaw, że będę musiała mieć mnóstwo czasu, aby podziwiać moją świeżutko wyremontowaną łazienkę :)
Dzisiejszy dzień za to upłynął pod znakiem kapusty. Drugie śniadanie: kapusta czerwona, obiad: kapusta pekińska i brukselka, przekąska: kapusta kiszona.
I to dziwne komponowanie posiłków -kto jada zupę z surówką ????
Ciągle też nie dotarłam do kolacji - czas mi się kończy na przekąsce.
Późno wstaję (o 9.00) i jem śniadanie tak przed dziesiątą (zanim się ogarnę i przygotuję).
Potem biegiem do fabryki i tak coś kole 13.30 otwieram pojemnik z przygotowanym w domu drugim śniadaniem. W pracy nie mam możliwości odgrzać obiadu, więc jem dopiero w domu ok 17.30. Przekąska wychodzi mi o 21.00. Kładę się ok 1.00 a przestrzegam reguły "ostatni posiłek trzy godziny przed snem", więc kolacja musiałaby być o 22.00 a wtedy nie chce mi się jeszcze jeść. I tak cieszę się że kalorii wypada mniej ale też martwię, bo a nuż za mało jakiś składników dostarczam memu organizmowi i jeszcze mi współpracy odmówi.
Jakieś pomysły racjonalizatorskie?
Dziś odbyłam pierwszy trening - wrażenia pozytywne. Pan trener mógłby przed opisem ćwiczenia mówić jaki ciężar hantelek sobie życzy, bo potem w panice dokładam/zdejmuję a tak słuchając opisu człowiek by rękoma pracował i się nie stresował. Problem mam też z kierowaniem wzroku przed siebie, bo ciągle się gapię na monitor :( Zamówiłam trening na mp3 - może to rozwiąże problem zwłaszcza, że komputer w gabineciku stoi a tam miejsca jak na lekarstwo - zobaczymy czy tylko słuchając sobie "na salonach" poradzę. Spocić się spociłam i to najważniejsze a i dałam radę wszystko wykonać więc może coś jeszcze ze mnie będzie... Zobaczymy czy jutro zakwasy będą.
Bragadino
22 maja 2012, 23:45Dzięki za radę - spróbuję "rozebrać" kolacje na inne posiłki. Trzymam kciuki za Twe zrzucone kilogramy.
Luccinda
22 maja 2012, 14:06He he ja dziś w menu miałam na śniadanie jabłko z mlekiem. Na dodatek nie dostałam w sklepie płatków żytnich to kupiłam otręby. Wszystko razem wyglądało jak jakaś pasza ;-) Ale zjeść się dało i sensacji później, mimo obaw, nie było. Też mam problem aby tak zorganizować czas aby zjeść wszystkie posiłki. Szczególnie jak prosto z pracy idę się zmęczyć. Wtedy staram się coś z ostatniego posiłku dołożyć do drugiego śniadania. Tak aby bilans dnia się zgadzał ale żeby nie jeść przed snem. Powodzenia.